Akwizytor „od wody” znów wypłynął!

Od dwóch lat piszemy o nieuczciwej działalności akwizytora firmy Aqua Life, Krzysztofa P., rozprowadzającego z 7-krotnym przebiciem filtry do wody. Po okresie przyczajenia pojawił się znów na Pradze.

Scenariusz jest zawsze ten sam: Krzysztof P. z firmy Aqua Life, sugerując, że jest z administracji, wchodzi do mieszkania starszej osoby i w ekspresowym tempie montuje na kranie w kuchni filtr typu „Instapure”. Jego wygląd, ubiór w stylu hydraulika i nienaganne maniery wzbudzają zaufanie. Po zamontowaniu urządzenia, Krzysztof P. podsuwa zaskoczonemu jego wizytą człowiekowi drobnym druczkiem napisaną umowę ze zręcznie ukrytym pod nią aneksem. Wszystko dzieje się tak szybko, że mimowolny nabywca podpisuje podane mu papiery, nie wiedząc najczęściej, jaka jest rzeczywista cena produktu, który przed chwilą kupił. Akwizytor niezwłocznie wychodzi, a wtedy okazuje się, że podsunięte papiery to umowa sprzedaży ratalnej, a cena nabytego urządzenia jest 10-krotnie wyższa od kwoty widniejącej na umowie.

W poniedziałek 10 grudnia ubiegłego roku, między godziną 17 a 18, Krzysztof P. zapukał do mieszkania pani Krystyny, znajdującego się w prywatnej kamienicy przy ulicy Smoleńskiej. Kiedy otworzyła mu drzwi, z miejsca wyjaśnił, że dzień wcześniej była na drzwiach wejściowych wywieszka informująca o jego planowanej wizycie w tym budynku. Zapewnił również, że działa z ramienia właścicieli kamienicy, że był tu już wcześniej i wszystkim innym lokatorom już filtry założył, a tylko przez przypadek ominął to mieszkanie. Pani Krystynie wydało się to trochę dziwne, bo mieszka pod numerem 1, więc cokolwiek się dzieje, zawsze zaczyna się właśnie od jej lokalu, ale ubiór przybysza był tak profesjonalny – kamizelka z narzędziami, teczka, itp., że nie zaprotestowała.

Oczywiście, wszystko działo się bardzo szybko. Krzysztof P. zamontował urządzenie na kranie, zapewniając panią Krystynę, że filtr dostaje tylko na próbę, i jeśli nie będzie zadowolona, będzie mogła go oddać przy następnej jego wizycie, która miałaby nastąpić 21 stycznia. Podał pani Krystynie do podpisania jakieś papiery, sprytnie zasłaniając teczką górę dokumentu, gdzie widniało słowo „umowa”.

Pani Krystyna ma prawie 70 lat i słaby wzrok, a zapewnienie, że „fachowiec od wody” działa za zgodą właściciela budynku uśpiło jej czujność. Nie miała się z kim skonsultować – w domu był tylko jej starszy wnuczek lat 9. Była zresztą święcie przekonana, że dostała filtr na próbę. Gdyby nie dopytywania córki, która wróciła do domu, pewnie nawet nie pokazałaby nikomu podpisanych papierów, będących de facto umową sprzedaży ratalnej.

Córka pani Krystyny, Agnieszka P. zadzwoniła od razu pod numer telefonu, który widniał na umowie, ale oczywiście okazał się głuchy. Krzysztof P., zapewne spodziewając się reakcji pozostałych domowników, uprzedził wcześniej panią Krystynę, że cała firma idzie na urlop, który ma trwać do stycznia, czyli trzy tygodnie!

Agnieszka P. szukając informacji na temat firmy Aqua Life w Internecie natrafiła na artykuł w nasze gazecie, opisujący podobne zdarzenia z udziałem oszusta Krzysztofa P. Zdemontowała więc filtr, który okazał się zardzewiałym bublem, z widocznymi śladami użytkowania. Na stronie Federacji Konsumentów znalazła oświadczenie odstąpienia od umowy zawartej poza lokalem przedsiębiorstwa. Ten dokument podpisany przez panią Krystynę, jak również filtr odesłała na adres firmy Aqua Life przesyłką poleconą.

Działanie Krzysztofa P. to oczywiste manipulowanie, a wręcz oszustwo, bardzo jednak trudne do udowodnienia. Wykorzystuje on łatwowierność starszych, często chorych ludzi i świadomie wprowadza ich w błąd. Pośpiech i działanie z zaskoczenia powodują, że jego klienci podejmują decyzję, jakiej w innej sytuacji, po zastanowieniu się, nigdy by nie podjęli. Wykorzystuje też powszechną wśród starszych (i nie tylko starszych) osób nieznajomość przepisów. W przypadku bowiem sprzedaży poza lokalem przedsiębiorstwa, jego obowiązkiem jest poinformowanie na piśmie konsumenta przed zawarciem umowy o prawie odstąpienia od niej w ciągu 10 dni.

Powtórzmy więc za Miejskim Rzecznikiem Praw Konsumenta Małgorzatą Rothert, że przed nieuczciwymi praktykami handlowymi, polegającymi na świadomym wprowadzeniu w błąd oraz zatajeniu prawa konsumenta do odstąpienia od umowy chroni nas prawo. Artykuł 2, ust. 1 Ustawy z dnia 2 marca 2000 r. „O ochronie niektórych praw konsumentów oraz o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny” wyraźnie mówi:

„W przypadku umowy zawieranej poza lokalem przedsiębiorstwa, konsument może od niej odstąpić bez podania przyczyny w terminie do 10 dni od zawarcia umowy”.

Niech ten kolejny opisany przypadek handlowej działalności Krzysztofa P. będzie ostrzeżeniem dla innych. Ze swej strony możemy tylko radzić, aby uważnie czytać umowy i niczego nie podpisywać zbyt pochopnie.

J.