POSUL o muzyce w czasach Wazów

POSUL, czyli Praski Otwarty Samozwańczy Uniwersytet Latający - jak wyjaśnia jej założyciel „Spacerolog praski”, czyli przewodnik Jarosław Kaczorowski - „to społeczna, varsavianistyczna bezpłatna inicjatywa edukacyjna, stworzona jesienią 2009 roku dla wszystkich zainteresowanych Warszawą - a nade wszystko jej dzielnicami prawobrzeżnymi - przez grupkę warszawskich przewodników, specjalizujących się w Pradze.” Przez przewodników, ale nie tylko dla przewodników. W spotkaniach uczestniczą zainteresowani historią miasta mieszkańcy Pragi, jak i przybysze zza Wisły, skuszeni danym tematem po lekturze „Stolicy”, która z wyprzedzeniem zamieszcza kalendarium wykładów organizowanych przez POSUL.

8 kwietnia red. Magdalena Łoś-Komarnicka z Programu 2. Polskiego Radia poprowadziła niezwykły wykład o muzycznej awangardzie czasów Wazów i kompozytorze Adamie Jarzębskim. Instrumentalne utwory autora na żywo zaprezentował żeński kameralny zespół muzyki dawnej Aulos z Białegostoku.

Dla prelegentki było to spotkanie wyjątkowe, bo oko w oko z gronem słuchaczy, zazwyczaj chłonących aksamitny głos pani Magdaleny i jej ogromną wiedzę muzyczną przez filtr radioodbiornika. Przyjemność tej nieśpiesznej narracji okraszonej muzyką na żywo w wykonaniu pięciu dziewcząt z Białegostoku, czyli zespołu Aulos, była bezcenna.

Wśród varsavianistów Adam Jarzębski znany jest przede wszystkim jako autor pierwszego przewodnika po Warszawie, dla muzykologów zaś jest wybitnym przedstawicielem polskiej awangardy muzycznej okresu baroku.

Barok w muzyce zapoczątkowano w 1600 roku we Florencji. Wbrew obiegowym wyobrażeniom na temat bogactwa barokowych środków wyrazu, muzykę tej epoki charakteryzowała powściągliwość i ograniczenie ilości instrumentów. Muzyka miała podkreślać nastrój poezji i towarzyszyć tekstowi. Tworzył ją jeden głos i tło harmoniczne - linia głosu basowego (basso continuo). Powstawała też muzyka instrumentalna, jednak również ona naśladowała śpiew. Wykształcone w baroku formy instrumentalne, jak koncert czy sonata, istnieją do dziś.

Warto zaznaczyć, że Warszawa za króla Władysława IV była w absolutnej europejskiej awangardzie – tu powstała pierwsza scena operowa. Miłość do nowej włoskiej muzyki narodziła się podczas pobytu króla na dworze Medyceuszy we Florencji. Pierwsza opera została w Warszawie wystawiona w 1628 roku. Do śmierci Władysława IV wystawiono ich 11, niestety żadna nie zachowała się w formie pisanej. Z pewnością jednak Zygmunt III i Władysław IV zasłużyli na miano europejskich mecenasów sztuki. Zespół za Władysława IV liczył nawet 50 osób, a muzycy pochodzili głównie z Włoch i Francji. Poza Jarzębskim, w kapeli królewskiej grał także inny sławny kompozytor tamtych czasów - Bartłomiej Pękiel. W przeciwieństwie jednak do muzycznego baroku francuskiego, angielskiego, czy nawet amerykańskiego, w polskiej muzyce tego okresu nie zdążyły się wykształcić cechy narodowe. Potop szwedzki położył kres rozwojowi kultury, kapela królewska uległa rozproszeniu. Sytuacja nie sprzyjała więc rozwojowi własnego języka muzycznego. Mało tego, po śmierci Władysława IV nie wystawiano już oper, a kompozytorzy wracali do muzyki archaicznej, tworząc wtórne kompozycje nawiązujące do dzieł Palestriny.

Adam Jarzębski był wybitnym kompozytorem muzyki barokowej, znakomitym skrzypkiem. Do dziś zachowały się nieliczne jego dzieła, w tym najbardziej znane „Canzoni e conzerti” – zbiór 27 utworów z 1627 roku. Wiedzę muzyczną czerpał z podróży po Europie. Wiadomo, że grał w kapeli elektora brandenburskiego w Berlinie, kształcił się też we Włoszech. Po powrocie do Polski wzbogacił tę muzykę o cechy narodowe. Komponował utwory dwugłosowe, oparte na kontrastach, adaptując wcześniejsze kompozycje, bądź tworząc własne. Ograniczał jednak zapożyczenia do zarysu ogólnej konstrukcji utworu lub tematu, który przeobrażał za pomocą techniki wariacyjnej, dodając nowe elementy. Oryginalność i inwencja kompozycyjna czynią z Jarzębskiego twórcę o kluczowym znaczeniu dla rozwoju muzyki kameralnej w Europie Środkowej. Co ważne - jest to muzyka wciąż żywa. Jarzębski przeważnie nie określał instrumentów, dla których przeznaczone są poszczególne głosy. Wymienione są tylko – sporadycznie – bastarda, trombone i fagotto, stąd trudność w jej właściwym odtworzeniu.

Tych zapomnianych autorów odkrywa się na nowo dzięki zainteresowaniu muzyką dawną i powstaniu silnego nurtu wykonawczego próbującego dotrzeć do istoty muzyki i idei kompozytora. Czyni się to odzierając niejako utwór z warstw, jakie na niego narosły przez lata, kiedy zmieniano partytury, rozszerzano instrumentarium. Zainteresowanie dawną muzyką powstało już w latach 50. ubiegłego wieku w Anglii, Holandii, Belgii. Odszukano wówczas zapomniane instrumenty, część z nich, np. harfę gotycką, zrekonstruowano na podstawie ikonografii i pozostałości instrumentów znajdujących się w...grobowcach. Dawniej inny był też smyczek, zaś struny jelitowe wymagały innej techniki gry. Skrzypce opierano poniżej obojczyka, nie przytrzymując instrumentu brodą, co utrudniało technikę gry, ale nie tłumiło dźwięków. Uwzględniając te różnice, otrzymano całkiem inne brzmienie. Kłopotów nastręczał też archaiczny zapis nutowy. Muzykę średniowieczną np. zapisywano jednogłosowo, co wymagało głębokiej wiedzy na temat improwizacji.

Sam Jarzębski pochodził z Warki. Do Warszawy przybył prawdopodobnie około 1618 roku. Jego pobyt na dworze królewskim, przypada na lata świetności w rozwoju stolicy. W 1643 roku Jarzębski wydaje „Krótkie opisanie Warszawy” – pierwszy warszawski przewodnik. Mecenasem tego dzieła był Adam Kazanowski, podkomorzy nadworny koronny, zaufany królewicza Władysława.

Jarzębski otrzymywał za swe muzyczne zasługi także liczne nieruchomości, zwłaszcza tzw. kaduki, czyli dobra, które po śmierci właściciela nie miały spadkobierców. Wiadomo, że miał młyny pod Sandomierzem, prawo pobierania opłat młynów pod rodzinną Warką oraz kaduk w Krakowie, przy samej Bramie Floriańskiej. W Warszawie posiadał kamienicę przy ul. Świętojańskiej 1 (posag żony) oraz dwa ogrody, których dokładne położenie trudno dziś ustalić. Wbrew legendzie Adam Jarzębski nie był budowniczym Ujazdowa, a tylko kimś w rodzaju kierownika budowy, ale była to bardzo intratna posada, która przyniosła mu apanaże znacznie przewyższające wynagrodzenie muzyka. Mimo zasług dla dworu oraz miasta, dopiero w 1648, po wieloletnich staraniach, Jarzębski został obywatelem Warszawy.

Umiera wkrótce potem, na początku 1649 roku. Okazuje się wówczas, że z wielkiego majątku Jarzębskiego nic nie pozostało. To kolejna varsavianistyczna zagadka, która czeka na wyjaśnienie.

Kr.

 

Wykłady POSUL odywają się w poniedziałki po godz. 19 w Sensie Nonsensu na rogu ul. Wileńskiej i Zaokopowej.