Prosto z mostu

Urzędnicy blokują ulice

Jakby mało było kłopotów z budową metra przez panią Hannę Gronkiewicz-Waltz, ulice Warszawy ciągle są blokowane w bezmyślny sposób rozmaitymi imprezami. Każda krytyka tego sprowadzana jest jednak do zarzutu wrogości wobec słusznej sprawy np. masowego biegania.

Czas nazwać działania ratusza w tej sprawie po imieniu. To po prostu oszołomka. Urzędnicy, którzy pod pozorem braku jakiegoś papierka są w stanie odmówić zgody na nieszkodliwy koncert czy mecz, bez zmrużenia oka zgadzają się na imprezy uliczne dezorganizujące życie tysiącom mieszkańców.

Taką imprezą jest Maraton Warszawski, zacna i wartościowa inicjatywa. Jego trasa ma kształt pętli, odcinającej całe kwartały Śródmieścia i Mokotowa od reszty miasta. Wywołuje to zamieszanie wśród wjeżdżających i wyjeżdżających z pętli, wzmocnione nieudolnością Zarządu Transportu Miejskiego, z dużą dozą niepewności wyznaczającego objazdy autobusów. Dodatkowo, trasa Maratonu jest co rok inna, więc mieszkańcy nawet nie mają szansy przyzwyczaić się do utrudnień.

Na Zachodzie tak się tras nie wytycza. Głośny niestety niedawno maraton w Bostonie ma trasę niezmienną od bodaj dziewięćdziesięciu lat. Trasa jest mniej więcej liniowa i w większości nie biegnie przez miasto Boston. Tylko meta znajduje się w śródmieściu, co zasadniczo zmniejsza komplikacje ruchu miejskiego.

Rekord głupoty został pobity przez stołecznych urzędników w maju. Z powodu komercyjnej imprezy promującej nowy produkt jednego z koncernów paliwowych zamknięto dla ruchu kołowego i tramwajów ul. Marszałkowską. Impreza polegała na defiladzie zagranicznych samochodów wyścigowych, co kilkuset zgromadzonych entuzjastów gapienia się na kolorowy lakier samochodowy wprawiło w niewątpliwą ekstazę. Pozostali mieszkańcy miasta musieli sobie jakoś radzić z objazdami.

Podobna impreza odbyła się całkiem niedawno, bo w kwietniu, w Londynie. „Shell V-Power Nitro+ Launch Day” zorganizowano tam na pustym placu przy stacji benzynowej w podmiejskiej dzielnicy Battersea. Kto chciał, dojechał kolejką.

Niestety, władze Warszawy padają na kolana przed organizatorami imprez ulicznych, którzy chyba już w całej Europie wiedzą, że w naszym mieście można sobie pozwolić na takie rzeczy, za które gdzie indziej zostaliby po prostu wyśmiani. To zjawisko podobne do ekspansji reklam wielkopowierzchniowych, przy czym w tej drugiej sprawie urzędnicy przynajmniej deklarują, że są przeciw.

Uzasadniając zgodę na zamknięcie Marszałkowskiej na potrzeby firmy paliwowej rzecznik Hanny Gronkiewicz-Waltz wyznał: „Chcemy, żeby miasto żyło, żeby ludzie mieli fajne atrakcje”. Ja już mam dosyć atrakcji serwowanych nam przez panią prezydent.

Maciej Białecki
Wspólnota Samorządowa
maciej@bialecki.net.pl
www.bialecki.net.pl