Prosto z mostu

Cztery mity 4 czerwca

Przed 4 czerwca 1989 roku wszystko było czarno-białe. Najczęściej nie białe, i nie czarne, ale po prostu szare. Po 4 czerwca życie w Polsce nabrało kolorów. Ten dzień, ta wiosna, to było najważniejsze doświadczenie mojego pokolenia. Dziś, wbrew faktom, wpasowywane jest ono w rozmaite mity, w zależności od politycznego zapotrzebowania.

Mitem jest, że w wyborach 4 czerwca wszyscy Polacy zagłosowali przeciwko komunie. Owszem, partia komunistyczna PZPR przegrała głosowanie tam, gdzie na to pozwalała uzgodniona przy Okrągłym Stole ordynacja wyborcza. Frekwencja wyborcza wyniosła jednak tylko 62%, a na kandydatów „Solidarności” oddano 64% głosów, czyli 40% uprawnionych do głosowania. Reszta, czyli 60% Polaków, upadkiem komunizmu nie była zainteresowana.

Mitem jest, że w Polsce w 1989 r. istniało jakieś środowisko niezłomnych antykomunistów, sprzeciwiające się ugodzie pomiędzy „Solidarnością” a PZPR, zawartej przy Okrągłym Stole, a dziś kontestujące III RP. Owszem, były takie osoby, na ogół jednak zmieniły zdanie. Najbardziej znane to prezydent Bronisław Komorowski i Tadeusz Mazowiecki, jego doradca. Bojkotowała ugodę Okrągłego Stołu również Konfederacja Polski Niepodległej, której lider Krzysztof Król także dziś jest doradcą prezydenta Komorowskiego.

Mitem jest, że w wyniku wyborów 4 czerwca powstała koalicja „Solidarność”- SD - ZSL, kończąca epokę rządów PZPR. Owszem, te trzy organizacje zawarły umowę koalicyjną, by uniemożliwić sformowanie rządu przez generała Czesława Kiszczaka, kandydata na premiera rekomendowanego przez największy klub sejmowy, czyli PZPR. W wyniku dalszych rozmów koalicyjnych zawarto jednak wielką koalicję „Solidarność”- ZSL - SD - PZPR, w której ta ostatnia partia otrzymała trzy ważne ministerstwa, a sam Kiszczak tekę wicepremiera. Konstruktorem tej koalicji był senator Jarosław Kaczyński, wówczas bliski współpracownik Lecha Wałęsy.

Mitem jest, że komuniści w związku z Okrągłym Stołem cokolwiek skutecznego sekretnie zaplanowali. Owszem, najsprytniejsi z nich uwłaszczyli się na majątku państwowym, gdy po 4 czerwca w państwie zapanował chaos. Wynik wyborów był jednak dla nich całkowitym zaskoczeniem. Część zaczęła przygotowywać listy proskrypcyjne opozycjonistów i księży, a część dogadywała się z lokalnymi działaczami „Solidarności”. Najlepszym dowodem na błędne rozpoznanie sytuacji przez komunistów przed 4 czerwca była klęska Jerzego Urbana, który kandydował do Sejmu z listy niezależnej, choć, gdyby zdecydował się na listę PZPR, on – najbardziej znany minister generała Jaruzelskiego – mandat miałby pewny.

Mimo toksycznej trwałości tych mitów, chciałbym, by 4 czerwca 1989 r. pozostał mitem założycielskim naszego państwa. Innego nie mamy.

Maciej Białecki
Wspólnota Samorządowa
maciej@bialecki.net.pl
www.bialecki.net.pl