Zaoczny komentarz

Dotarła do nas wiadomość, że na blogu Centrum Praskiego Koneser pojawił się wpis zatytułowany „Kulturalnie o kulturze”, komentujący opublikowany w 21 numerze Nowej Gazety Praskiej artykuł „Dzielnica artystów - to już przeszłość?”, w którym opisałam wykorzystanie praskich artystów do podniesienia prestiżu dzielnicy i w efekcie sprzedaży z jak największym zyskiem praskich zabytków, wśród nich „Konesera”.

Wprawdzie Nowa Gazeta Praska ukazuje się w wersji internetowej, ale nie prowadzi bloga, dziennikarze nie mają więc obowiązku śledzić blogerskich komentarzy. Przyzwoitość dziennikarska nakazywałaby wysłać taki komentarz do autora artykułu, z którym się polemizuje, na adres redakcji. Umieszczenie komentarza na blogu świadczy o tym, że autorzy obawiają się uczciwej dyskusji. Na wpis polemizujący z moim tekstem trafiłam przypadkiem i mimo że nie mam takiego obowiązku, ustosunkuję się do postawionych w nim zarzutów.

Autor czy też autorzy bloga (w przeciwieństwie do mnie, nikt się pod tekstem nie podpisał, więc nie wiem do kogo mam się zwracać) poczuli się dotknięci przedstawionym w artykule wizerunkiem nowego „Konesera” i niedocenieniem przeze mnie roli, jaką w realizacji jego świetlanej przyszłości pełni obecny właściciel Wytwórni Wódek, firma BBI Development.

Autor bloga, bez wątpienia związany z BBI Development, kreuje obecnego właściciela na prawdziwego dobroczyńcę, który ratuje Wytwórnię Wódek przed ruiną. Każe nam się zastanawiać„ jaki los spotkałby zabudowania dawnej Wytwórni Wódek, gdyby nie trafiły w ręce obecnego właściciela[...]. Prawdopodobnie popadałby dalej w ruinę, albo co gorsza, podzieliłby los wspomnianej w artykule Parowozowni”

Jest w tym sporo racji, bo rzeczywiście, wobec braku zainteresowania ze strony miasta, zabytek bez stosownych działań konserwatorskich, skazany był na zagładę. Nikt nie neguje faktu, że z „Koneserem” coś trzeba było zrobić i nikt nie neguje zasług w tym względzie obecnego właściciela. Ale pierwotne plany zagospodarowania „Konesera” były zupełnie różne, a w każdym razie inaczej były przedstawiane, od tych, które realizuje obecny inwestor.

„Koneser” jest (a właściwie był) przestrzenią publiczną, wrośniętą w Pragę; więcej - był jednym z symboli dzielnicy. Aby, choć w pewnym stopniu, utrzymać ten stan rzeczy, projektowano urządzić w nim centrum kultury. Miasto miało zapewnić ciągłość funkcjonowania istniejących już tam galerii i teatru „Wytwórnia” oraz możliwość zakładania nowych pracowni artystycznych. Miała być także utrzymana dotychczasowa, choć ograniczona do markowych wódek, produkcja zakładów. Tak to w każdym razie przedstawiano artystom. Wszystko się zmieniło wraz ze sprzedażą „Konesera”. Wiadomo, że przestrzeń publiczna poświęcona kulturze nie przynosi wielkich zysków i nie oszukujmy się, że obecny właściciel jest filantropem-altruistą, który będzie chciał zabawić się w mecenasa sztuki. Nastawiony jest raczej na szybki zysk, a taki dają luksusowe mieszkania i instytucje handlowe.

Właśnie przestrzeni handlowej dotyczył następny zarzut autora bloga, który zwraca uwagę, że użyte przeze mnie określenie „galeria handlowa” nie jest adekwatne do tego, czym będzie „Koneser”: „ma on bowiem stanowić swoiste miasto w mieście, w którym będą mieszały się ze sobą przestrzenie pełniące różne funkcje: mieszkaniową, handlową, biznesową i kulturalną. Tego właśnie oczekuje większość z nas. Chcemy mieszkać w modnych loftach, pracować w nowoczesnych wnętrzach, robić zakupy niedaleko od domu i miło spędzać wolny czas”.

Pewnie, że wszyscy chcą mieszkać w modnych loftach i miło spędzać czas w luksusowym otoczeniu, tylko kogo będzie na to stać?! Na pewno nie mieszkańców ulicy Brzeskiej i Szmulek. Projektowane Centrum Koneser to nie będzie „miasto w mieście” tylko „getto w getcie”, oczywiście „getto” dla bogatych w „getcie”, jakim nadal pozostanie zaniedbana Praga na tle całej stolicy. A dla tych biedniejszych będzie to jednak rodzaj galerii handlowej, choć to określenie umowne, do której będą mogli przyjść (jeśli zostaną wpuszczeni) i popatrzeć na luksusowe wystawy.

Autorzy bloga zapewniają dalej, że kultura „była, jest i będzie obecna w Koneserze” i na dowód tego wymieniają Teatr Konsekwentny i „galerie artystyczne” (jakie?). Na pewno artystów nie będzie stać na „lokale usługowe” oferowane na terenie powstającego Praskiego Centrum. „Koneser” miał być dla artystów. Zrodził się nawet pomysł, aby urządzić tu Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Nikt jednak tej idei nie rozpropagował, a szkoda, bo mogłaby być to duża szansa, nie tylko dla „Konesera”, ale i Pragi w ogóle.

Być może, rzeczywiście nie ma innego wyjścia niż zamieniać postindustrialne przestrzenie na dochodowe lofty. Być może, tylko w ten sposób można „Konesera” uratować. Lepsze to niż powolna ruina zabytku. Jednak to był zabytek niepowtarzalny, nadający ton całej dzielnicy, o której mówiło się „jedyna taka dzielnica”. Teraz zmieni się jej charakter.
Obecnie coraz częściej modne lofty i galerie handlowe przejmują przestrzeń publiczną pod pretekstem koniecznej modernizacji. W ten sposób znikają z panoramy miast zabytkowe budynki pofabryczne i klasyczne dworce. Tak kończy się uległość urzędników i polityków wobec inwestorów. „Koneser” jest tylko jednym z przykładów.

Na koniec autor bloga mówi: „Potrzeba jednak dobrej woli wielu z nas, nie tylko władz miasta czy deweloperów, żeby Praga stała się takim miejscem, jak wszyscy tego oczekujemy.”

Czyli jakim miejscem? Jak tysiące innych? Z zamkniętymi osiedlami apartamentowców, zbudowanymi w miejscu najcenniejszych zabytków? Osiedlami, jakich pełno w innych dzielnicach? Gdzie tu miejsce na praski klimat? Dla wszystkich jest oczywiste, że tą częścią miasta już dawno należało się zająć, żeby zapewnić ludziom, mieszkającym w ruderach, godziwe warunki życia. Jednak odnawiać to nie znaczy burzyć i niszczyć, nie szanując dorobku dawnych pokoleń. Niedługo Pragę, choć nie zniszczyła jej wojna, będziemy dzieciom pokazywać na pocztówkach. Czy takiej Pragi oczekujemy?

 Joanna Kiwilszo