Powitanie Roku 2014 w wiedeńskim stylu

Powitanie Nowego Roku uroczystym koncertem w wiedeńskim stylu stało się już tradycją Białołęckiego Ośrodka Kultury. 1 stycznia zabrzmiały na białołęckiej scenie najpiękniejsze walce, polki i czardasze z popularnych operetek, w wykonaniu solistów Baletu i Opery Narodowej oraz Orkiestry „Romantica”.

Podobnie jak w latach ubiegłych, nawiązując do tradycji koncertów Wiedeńskiego Towarzystwa Muzycznego, Koncert Noworoczny w Białołęckim Ośrodku Kultury rozpoczął się najsłynniejszym walcem świata „Nad pięknym, modrym Dunajem”. Tak jak w latach poprzednich, królowała tego wieczoru muzyka rodziny Straussów. Z wielu względów jednak był to koncert wyjątkowy. Po pierwsze z powodu wspaniałych wykonawców, jakich udało się zaprosić do występu na białołęckiej scenie. Drugim powodem były rozbudowane układy baletowe.

Po raz pierwszy na scenie Białołęckiego Ośrodka Kultury wystąpiły dwie pary znakomitych tancerzy, solistów Teatru Wielkiego Baletu Narodowego: Ana Kipshidze i Eduard Bablidze oraz Svetlana Ovsyankina i Kurusz Wojenski. Oni to właśnie zatańczyli walca „Nad pięknym, modrym Dunajem” i w ten sposób przenieśli nas w magiczny świat tętniącego muzyką i tańcem cesarskiego Wiednia.

W połowie XIX wieku tańczono tam nie tylko walca, ale również polkę. Z bogatego zbioru wiedeńskich polek usłyszeliśmy w wykonaniu kameralnej Orkiestry „Romantica” „Annen Polkę”, którą w 1882 roku Johann Strauss zasłynął na amerykańskim rynku muzycznym oraz  najzabawniejszą z nich, napisaną przez brata Johanna, Josepha Straussa, „Feuerfest Polkę” czyli „Polkę kowalską”, wykonaną na kowadle przez Krzysztofa Olszewskiego.

W klimat muzyczny monarchii Austrowęgierskiej, w którym utrzymany był białołęcki koncert noworoczny, wpisują się także popularne operetki. Znane i lubiane arie z takich operetek, jak „Hrabina Marica” i „Księżniczka czardasza” Imre Kalmana czy „Wesoła wdówka” Franciszka Lehara, zaśpiewali Renata Drozd – sopran i Ryszard Wróblewski – tenor. W ich wykonaniu usłyszeliśmy również piękne duety: z „Księżniczki Czardasza” - „Tłumy fraków” i z „Wesołej Wdówki” - „Usta milczą, dusza śpiewa”.

Lekkim utworem Andy’ego Williamsa „Sleigh Ride”, w którym słychać dzwoneczki sań, Orkiestra „Romantica” przypomniała nam, że w okresie Świąt i karnawału czasem pada śnieg, a Ryszard Wróblewski przywołał nieco zapomniane obecnie piosenki „Siedem czerwonych róż” Jana Maklakiewicz oraz „Jabłuszko pełne snu”, przebój Mieczysława Wojnickiego z muzyką Bogusława Klimczuka. Natomiast przebój muzyki klasycznej, „Czardasza” Vittorio Montiego wykonał brawurowo koncertmistrz Orkiestry „Romantica” Maciej Przestrzelski.

Koncert, którego pomysłodawcą i gospodarzem była Anna Barańska-Wróblewska, a prowadził Andrzej Krusiewicz, tradycyjnie zakończył „Marsz Radetzky’ego” Johanna Straussa. Ten wspaniały, utrzymany w niepowtarzalnym wiedeńskim stylu i klimacie wieczór, jak już wspomniałam na początku, był wyjątkowy, również dlatego, że być może był ostatnim tego typu koncertem w Białołęce.

Sądząc po wypełnionej do ostatniego miejsca sali i po owacjach na stojąco, jakimi publiczność nagrodziła artystów, wbrew temu, co pisała jedna z lokalnych gazet - koncert noworoczny i wcześniejsze koncerty operetkowe w Białołęckim Ośrodku Kultury były bardzo lubiane przez białołęcką publiczność i przyciągały do BOK-u melomanów nawet z odległych dzielnic Warszawy. Dziwne jest zatem, że koncerty, które cieszyły się takim powodzeniem prawdopodobnie znikną z białołęckiej sceny. Nikt nie wie, na czym rzecz polega, ale jedno jest pewne: jeśli tak się stanie, będzie to wielka strata dla publiczności i prestiżu dzielnicy. 
 

Joanna Kiwilszo