Debata o przyszłości bazarów

W minioną sobotę na Pradze w Klubokawiarni Offside przy ul. Brzeskiej 16 (na tyłach bazaru Różyckiego), mimo wyjątkowo kapryśnej aury zebrało się pokaźne grono klientów bazarów, kupców, socjologów i kulturoznawców, radnych, aktywistów miejskich i miłośników Pragi. Okazją była debata na temat przyszłości bazarów i warszawskich targowisk.  Towarzyszyły jej pytania: Czy rzeczywiście współczesna, nowoczesna metropolia musi pozbywać się popularnych miejsc handlu? Czy rewitalizacja jest ratunkiem, czy zaprzepaszczeniem idei targowiska? W dyskusji prowadzonej przez Sylwię Chutnik - pisarkę, działaczkę społeczną i doktorantkę Instytutu Kultury Polskiej udział wziął dr Włodzimierz Pessel - pracownik Zakładu Kultury Współczesnej Instytutu Kultury Polskiej UW, kierownik Pracowni Studiów Miejskich.

Władze miasta od dawna próbują „ucywilizować” dawne targowiska, za cel najwyraźniej stawiając sobie upodobnienie ich do galerii handlowych. Taki los spotkał bazar na Polnej, który zupełnie zatracił charakter demokratycznego targowiska dla wszystkich na rzecz zaspokajania potrzeb kulinarnych klasy średniej. Przykład oliwek za pół pensji przewijał się przez całą dyskusję. Tymczasem te, często uważane za zaniedbane, targowiska są zazwyczaj bardzo dobrze oceniane przez mieszkańców, dla których bardziej nawet niż krzywy chodnik czy błoto liczy się bezpośredni kontakt ze sprzedawcą i gwarancja świeżości za przystępną cenę. Jedną z podstawowych różnic pomiędzy galerią handlową a targowiskiem jest wysokość spodziewanych zarobków: gdy galeria dąży do maksymalizacji zysków, kupców zadowala godny zarobek i satysfakcja z pracy. Likwidacja lokalnych bazarów spotyka się z oporem mieszkańców, zwłaszcza tych starszych, tworząc handlową pustkę, jak w przypadku Hali na Koszykach, którą deweloper zamknął i rozebrał. W efekcie wielu przywiązanych do tradycyjnego handlu mieszkańców tej okolicy, zaopatrzywszy się w wózek na zakupy, stało się klientami Hali Mirowskiej, choć trzeba do niej dojechać tramwajem. Kto tylko może, w pierwszej kolejności odwiedza bazar, a dopiero pozostałe potrzeby zaspokaja w innych sklepach. Po zachłyśnięciu się bogatą ofertą towarów i taniością hipermarketów, także w młodym pokoleniu widać coraz większą potrzebę powrotu do tradycyjnego handlu. Wielką popularność w ostatnim czasie zdobyły targi jedno- lub dwudniowe, na których w wybrany dzień tygodnia lub okazjonalnie, można nabyć artykuły niedostępne na co dzień, np. żywność regionalną prosto od producenta, produkty ekologiczne czy rękodzieło. To trend, który trafia głównie w potrzeby osób średniozamożnych, ale już nie tych najbiedniejszych, którzy byli klientami tradycyjnych bazarów.

Modernizacja targowisk wiąże się często ze zmianą ich charakteru i wzrostem cen, co zapewne spotka bazar Szembeka, który jest obecnie przebudowywany z neoszlacheckim rozmachem. Tymczasem siła bazarów tkwi w ich masowości i dostępności, o czym zdają się zapominać zarówno prywatni właściciele takich terenów, jak i władze samorządowe. Tereny targowisk są zazwyczaj dobrze skomunikowane i leżą w atrakcyjnych miejscach, dlatego są łakomym kąskiem dla deweloperów. Gorzej, jeśli ten kierunek zmian popierają także miejscy radni, ignorując potrzeby mieszkańców. Presji zabudowy części terenów targowych nie oparł się np. bazar przy Banacha. Dotychczasowa ważna rola zlokalizowanego przy węźle przesiadkowym targowiska, po jego okrojeniu i schowaniu w głębi zabudowy, jak przewidują to plany miasta, zostanie z konieczności znacznie ograniczona.

Dobrze przebadano bogate funkcje społeczne i kulturowe bazarów, które są lokalnym miejscem spotkań i wymiany, nie tylko towarów, ale także wiedzy i doświadczeń. Bogatej dokumentacji doczekało targowisko przy Szembeka. Jak podkreślają socjologowie, „w czasach kryzysu bazar staje się miejscem, w którym mikroprzedsiębiorczość i gospodarka pomysłowości oparta o filozofię „zrób to sam” mogą stać się zaczynem do wzmocnienia takich praktyk codzienności, jak kooperacja, wymiana i samoorganizacja”. Ewentualna ingerencja w taką tkankę powinna się odbywać po głębokim namyśle i tylko w stopniu poprawiającym funkcjonowanie targowiska, z zachowaniem jego własnego charakteru.

Obecnych na spotkaniu zbulwersowały informacje o przygotowywanych zmianach w Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Warszawy, które mają umożliwić na terenie miasta lokalizację aż 17 kolejnych sklepów wielkopowierzchniowych. To dowód krótkowzroczności władz miasta i nieliczenia się ze skutkami społecznymi podejmowanych decyzji. O tym, że o bazarze można myśleć inaczej niż dotychczas, świadczą zarówno przykłady zagraniczne, co pokazała np. głośna wystawa „Naschmarkt. Szczęśliwszy brat Różyca”, jak i polskie. Architektka Aleksandra Wasilkowska, wiceprezeska Oddziału Warszawskiego SARP, realizuje we Wrocławiu projekt „Bazaristan”, który stawia sobie za cel ochronę i humanizację istniejących targowisk, w ramach przygotowań Wrocławia do pełnienia zaszczytnej funkcji Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Zaproszeni artyści, architekci i aktywiści, wspólnie z kupcami z podupadającego targowiska przy ul. Ptasiej, opracowali tam koncepcję architektoniczną rozwoju i przebudowy bazaru. „Kluczowym założeniem dla projektu architektonicznego jest połączenie codzienności ze sztuką i utrzymanie dotychczasowego spontanicznego charakteru targowiska. Nowa architektura „Bazaristanu” ma zapewniać kupcom funkcjonalność i dobrą sprzedaż towarów, a jednocześnie pozostawać kwintesencją miejskości: być nieformalnym i otwartym miejscem spotkań, zakupów, pracy i produkcji kultury.” Czy to recepta na tchnięcie nowego ducha także w bazar Różyckiego? Być może, ale potrzebna jest przychylność władz miasta. Bazar teoretycznie chroni przed niepożądaną zabudową wpis do rejestru zabytków, tymczasem powstające po sąsiedzku dwie ważne inwestycje miejskie: Muzeum Warszawskiej Pragi oraz Centrum Kreatywności przy Targowej 56 aż proszą się o szczęśliwe rozwiązania także dla tego targowiska. Być może, na Pradze zostanie też odtworzony dawny bazar Pachulskiego między Stalową a Strzelecką, który funkcjonował jeszcze długo po wojnie. To marzenie jednej ze współwłaścicielek tego terenu, spadkobierczyni Władysława Pachulskiego. Uczestnicy spotkania zadeklarowali chęć kontynuowania dyskusji. Okazję ku temu stwarza Muzeum Warszawskiej Pragi, które debatę o praskich targowiskach zaplanowało na 12 czerwca w godzinach 16.00-21.00 w Centrum Promocji Kultury przy ulicy Podskarbińskiej 2 na Grochowie. Wezmą w niej udział także przedstawiciele pracowni 137 Kilo Architekci, przygotowującej projekt stałej ekspozycji muzeum.

  Kr.