POSUL o warszawskiej skarpie

W kolejnej odsłonie Praskiego Otwartego Samozwańczego Uniwersytetu Latającego refleksjami o tym „Czym i dlaczego Warszawa odwraca się od Wisły i jak uporczywie marnujemy jedyny atut krajobrazowy stolicy” podzielił się varsavianista Julian Łukasz vel Zenon Nowak.

Centralna część Warszawy, leżąca po lewej stronie Wisły, usytuowana jest na wysoczyznie polodowcowej, sięgającej kilkunastu metrów wysokości. Dzięki temu właśnie skarpa warszawska nosi w sobie niezwykły potencjał krajobrazowy, który pozostaje niewykorzystany, ale wręcz jest niweczony przez kolejne nieprzemyślane inwestycje.

Atrakcyjność krajobrazową Warszawy tworzyli sami mieszkańcy, nie do końca świadomie – ze śmieci. Duży procent nasypów skarpy stanowią bowiem gruzy powstałe w czasie wojen. Po zniszczeniu Warszawy w czasie II wojny światowej, gruz ze zbombardowanych i spalonych domów został częściowo wysypany na skarpę. Przez stulecia Skarpa i Powiśle były miejscami pozbywania się śmieci. Stąd nazwa Gnojna Góra (obecnie jest tam punkt widokowy). Już w XVI wieku góra odpadków sięgała wysokości kilku pięter. Tereny nad samą Wisłą zabrano rzece, przez dziesięciolecia usypując tam co najmniej 10-metrową warstwę gruzu i śmieci. Trud ówczesnych mieszkańców jednak zniweczono, tworząc na tym terenie Wisłostradę, odcinającą skutecznie tereny podskarpowe od Wisły. Warszawa, co często podnoszą urbaniści, nie ma żadnej określonej struktury, brak w niej funkcjonalnego centrum w postaci kolejnych rozpoznawalnych historycznych warstw, obrastających najstarszą część (jak np. w Krakowie). Stolica rozwijała się na zasadzie mozaikowości, zlepków poszczególnych fragmentów, często zupełnie nieprzystających do siebie. Dobrym przykładem jest szeroko rozumiane Powiśle, czyli tereny położone pod skarpą warszawską. Mieszkańcy to co powyżej, na górze, nazywali „Karpatami”, czyli terenem niedostępnym i obcym. Były to dwa odrębne światy, pełne kontrastów. Powiśle swą biedą znacznie odbiegało od luksusów Nowego Światu, a jego opisy, jakie znajdujemy w „Lalce” Prusa nie straciły praktycznie na aktualności jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym. Pod skarpę niechętnie zapuszczali się nawet Niemcy podczas II wojny światowej. Jeszcze sporo po wojnie w Parku Kazimierzowskim, tuż pod skarpą, można było zobaczyć sklecone z desek chaty. Władze międzywojennej Warszawy wstydziły się trochę lichoty tych drewnianych zakładów i zakładzików, szop, składów, gdzie strach było zapuszczać się po zmroku. Stąd pomysły przesłonięcia ich pierzejową zabudową od Wybrzeża Gdańskiego. Praktycznie jedynym zrealizowanym pomysłem, który dotrwał do dziś, jest długa modernistyczna kamienica na rogu ul. Wodnej i Bugaj, postawiona jednak prostopadle do Wisły, co skutecznie ograniczyło możliwość swobodnego poruszania  się w pasie podskarpia.

Władze różnych epok i różnych opcji nie bardzo miały pomysł na zagospodarowanie Powiśla i wykorzystanie jego potencjału, nie mają go też dziś. Widać w ich działaniach tendencję do prób okiełznania przestrzeni przez wyrywanie jej naturze i betonowanie. Obecnie trwa betonowanie bulwarów...

Po wojnie klasa robotnicza uzyskała nielimitowany dostęp do piwa, które sprzedawano jako napój o walorach zdrowotnych, co wyrażało hasło: „Pijcie odżywcze piwo państwowych browarów”. Stąd wysyp budek z piwem, także nad Wisłą. Ostatnim z tych tradycyjnych zdrojów, który się ostał jest Bar Syrena (Pod Rurą), przy moście Gdańskim. Obecnie brak tanich knajp powoduje, że napoje wyskokowe pite są w krzakach, a potencjalnie piękne tereny spacerowe zaśmiecane. W socjalizmie nie zajmowano się Powiślem – można tam było upchnąć Wisłostradę – z punktu widzenia miasta inwestycję szkodliwą i zupełnie niepotrzebną. Szerokim gestem wpisano też ślimaki Trasy Łazienkowskiej, które wyglądają ładnie może z samolotu. W rzeczywistości jednak wyłączają z użytkowania całe połacie terenów nadwiślańskich. Przyszłe losy Powiśla nie rysują się różowo. Zabudowywane są tereny w miejscu projektowanej przed wojną Alei Na Skarpie. W ostatnich latach powstało ponad 10 budynków potęgujących chaos i często definitywnie zamykających możliwości sensownego zagospodarowania tych terenów. Atrakcyjnym kąskiem są też tereny nad samą Wisłą, stanowiące własność harcerzy i wodniaków. Mamy poszatkowaną przestrzeń, ze szpecącymi detalami, płotami zagradzającymi przejście. Mariensztat i Podzamcze, które kiedyś stanowiły przestrzeń wspólną, umożliwiającą ciągłość komunikacyjną na jednym poziomie, za sprawą budowy trasy W-Z zostały rozdzielone przez dodatkowe drogi i parking dla samochodów na usypanych skarpach. Arkady Kubickiego też są chronione przez ogrodzenie i strażników. Wieczorny spacer trzeba więc dalej odbywać wzdłuż hałaśliwej Wisłostrady, nadrabiając drogi.

Autor widzi co najmniej cztery obiekty kompletnie bezsensowne, szkodzące miastu. Jednym z nich jest właśnie Wisłostrada, która odgrodziła Warszawę od Wisły, zajmując cały teren, mogący służyć wypoczynkowi mieszkańców miasta. Pozostałe obiekty to: Pałac Kultury, Cytadela i Stadion Narodowy. Wszystkie mają własne esplanady, czyli tereny niezabudowane, służące do obrony, przedpola do ostrzału. Te militarne porównania dobrze jednak określają wizję twórców tych budowli, które nie tyle miały harmonijnie wpisywać się w krajobraz miasta, ale nad nim dumnie dominować. Każda z kolejnych inwestycji, jak CNK „Kopernik” czy fontanny, widziana jest jako osobny byt, a nie element spójnej wizji całej przestrzeni szeroko rozumianego Powiśla. A tylko w tym kontekście można formułować ich właściwą ocenę. Tymczasem nawet plany zagospodarowania są tworzone coraz bardziej wyrywkowo, bez zwracania uwagi na ogólny kontekst.

Choć nie ze wszystkim tezami wykładu słuchacze się zgadzali, główną osią dyskusji, jaka rozgorzała po wykładzie były propozycje zaradzenia problemom i stworzenia sensownej, społecznie akceptowalnej wizji rozwoju tych terenów. Powinny one pełnić wiele funkcji, nie faworyzując żadnej z grup, które dotąd zaspokajały tu swoje potrzeby: kibiców, miłośników piwa i prostych rozrywek oraz deweloperów, a włączając innych mieszkańców oraz turystów. Przez Powiśle powinny przebiegać równoległe do brzegu Wisły szlaki piesze i rowerowe, zarówno na skarpie, jak i pod nią, umożliwiające np. długi spacer z Żoliborza na Czerniaków z dala od zgiełku miasta, z możliwością dania co jakiś czas odpoczynku nogom w jakiejś małej, niedrogiej knajpce po drodze. Podobnie przy ulicach prowadzących ze Skarpy w dół powinny być umiejscowione usługi zachęcające, aby się tu zapuścić, zbaczając z Traktu Królewskiego. Istnieją prace dyplomowe studentów oraz dobre praktyki znane z innych miast europejskich, które warto przy projektowaniu takich zmian na Powiślu wykorzystać. Temat wzbudził duże zainteresowanie obecnych, więc z pewnością będzie kontynuowany.

Spotkania POSUL odbywają się w poniedziałki po 19.00, w kawiarni „To się wytnie” przy Stalowej 46. Do końca maja zaplanowano jeszcze dwa wykłady: 19 maja Tytus Brzozowski - Gdzie jest Warszawa w akwarelach Tytusa Brzozowskiego; 26 maja Katarzyna Orgelbrand - Samuel Orgelbrand, warszawski encyklopedysta.

Kr.