Dwa testamenty – przełom bez … przełomu

Pierwsza debata obywatelska zorganizowana w DK Zacisze przez Stowarzyszenie Obrony Mieszkańców Tykocińskiej była bardzo udana. Dopisali goście i dziennikarze zajmujący się sprawą sfałszowanego testamentu i wszystkich konsekwencji tego faktu, czyli kradzieży dwóch kamienic. Na spotkaniu byli również: senator Grzegorz Wojciechowski i europoseł Janusz Wojciechowski.

Przed spotkaniem w jednej z nowych, prywatnych telewizji wyemitowany został program bardzo rzetelnie prezentujący całą sprawę. Można byłoby więc uznać, że mamy jakiś przełom. Nic bardziej mylnego. De facto nic się nie zmieniło. Zakładając jednak, że kropla drąży skałę, można być bardzo umiarkowanym optymistą.

W Prokuraturze Generalnej czeka na rozpatrzenie pismo mieszkańców dotyczące tej spektakularnej sprawy, a przede wszystkim całkowitej bezkarności złodziei kamienic, zaś w liście otwartym do ministra sprawiedliwości mieszkańcy piszą m.in.: Po 25 latach od przemiany ustrojowej – drogo okupionej, długo oczekiwanej, bezkrwawej – uderzyliśmy głową w mur. A w zasadzie uderzamy weń już dwunasty rok. My, szarzy, niebogaci mieszkańcy jednej z dzielnic Warszawy. Nie chodzi tylko o przestępstwo, zresztą bardzo symbolicznie, ukarane. Chodzi – przede wszystkim – o działanie wymiaru sprawiedliwości. (…) Nagle w podejrzanych rękach znalazły się nieruchomości, dotychczas komunalne, Tykocińska 30 i 40. Już w 2003 zastrzegała je prawowita spadkobierczyni. Rozpoczęto postępowanie prokuratorskie. Odbyła się sprawa karna. Zapadł wyrok skazujący oszusta - wszystko z inicjatywy mieszkańców… Każdy więc zapyta: dlaczego ta sprawa jest jeszcze nie załatwiona? Dlaczego córka skazanego prawomocnym wyrokiem w 2006 roku oszusta może domagać się dziś czegokolwiek od kogokolwiek z mieszkańców? Dlaczego tak gorliwie eksmituje się i egzekwuje komornicze należności z tytułu ewidentnego przestępstwa? (…) w 2014, pojawił się też wyrok Sądu Okręgowego. Ponownie stwierdzono w tym wyroku, że oszust jest oszustem. Testament jest podrobiony. Sprzedaże są fikcyjne. I co? I nic. Mieszkańcy mają kolejne wezwania na sprawy. A to o eksmisję. A to o zapłatę. Na zmianę. Bo szajkę kosztuje to tylko nieco pieniędzy, a tych jej przecież nie brakuje. Nas kosztuje to zdrowie i – wliczając horrendalne czynsze – masę pieniędzy, jak na nasze skromne możliwości.

Obrazy jednego z lokatorów, artysty malarza są wciąż licytowane na poczet zaległych opłat za czynsz, które musi spłacać deweloperom, choć ci  nabyli kamienice, mając świadomość, że pochodzą z kradzieży. Inni lokatorzy płacą horrendalne czynsze, zaś deweloper działa na ich wyniszczenie. Kiedy lokatorom zaczyna brakować środków na wygórowane opłaty, są eksmitowani z lokali, które potem trafiają do rynkowego obrotu.

Jeden z lokatorów otrzymuje dziwne pisma z różnych wydziałów sądu ponaglające do opłat za … pozwy deweloperów. Odpowiedzi komornika docierają z niewłaściwymi numerami pism. Artysta malarz, lokator jednego z zadłużonych mieszkań, tak mówi o swojej sytuacji: Czuję się tak, jakbym stał na samym wierzchołku masywnej piramidy i chwiejąc się próbował uchwycić się powietrza. Obrazowo powiedziane, ale stanowczo zbyt eufemistycznie. Nam ta sytuacja przypomina raczej pajęczynę oplatającą się wokół tej sprawy i jak kokon otulającą złodziei i oszustów, zaś na szyjach lokatorów zaciskającą się jak pętla. Gdzie sprawiedliwość sądów, gdzie wyczulenie urzędów i instytucji na przekręt? Dlaczego karani są uczciwi, niezamożni ludzie, zaś kary nie mogą doczekać się opływający we wszystko złodzieje? Gdzie jest koniec tej nitki, po którego uchwyceniu rozpocznie się niszczenie pajęczyny oplatającej tę aferę? Czy doczekamy się rozwikłania tej sprawy i sprawiedliwego i przykładnego ukarania wszystkich winnych? Pytania wciąż się mnożą. Odpowiedzi brak.

Elżbieta Gutowska