Gdy się Chrystus rodzi

„W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Wybierali się więc wszyscy, aby dać się zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna.”

Tak św. Łukasz rozpoczyna swoje opowiadanie o narodzinach Jezusa. Dobrze je znamy - co roku jest odczytywane podczas uroczyście odprawianej pasterki. Czy jednak wszystko rozumiemy? Może warto jeszcze raz prześledzić tekst Łukaszowej Ewangelii Dzieciństwa i zastanowić się nad jego słowami.

O okolicznościach przyjścia na świat Jezusa Chrystusa, na podstawie tekstu Ewangelii św. Łukasza, rozmawiamy z ks dr Pawłem Mazurkiewiczem z kościoła Miłosierdzia Bożego w Legionowie.

Dlaczego w opisie Bożego Narodzenia pojawia się rzymski cesarz?

W momencie narodzin Jezusa cały basen Morza Śródziemnego był pod panowaniem rzymskim. Władza cesarza rozciągała się od Hiszpanii aż po Persję, obejmowała Bliski Wschód, Azję Mniejszą, Afrykę Północną, tereny dzisiejszej Grecji i oczywiście Półwysep Apeniński. Także Palestyna stanowiła od 63 r. przed Chrystusem część Imperium Rzymskiego.

Panujący wówczas cesarz, Oktawian August, chciał wiedzieć, ile jego imperium liczy ludności i jaką sumę podatków jego poddani mają płacić. Dlatego zarządził spis powszechny. Informacja o jego rozporządzeniu pojawia się w opisie Narodzenia Pana Jezusa dlatego, aby umieścić to wydarzenie w konkretnych warunkach historycznych, w konkretnym czasie.

Poprzez swoje zarządzenie, cesarz stał się mimowolnym narzędziem Opatrzności. Zarządzony przez niego spis ludności, w myśl którego każdy musi się udać do miejsca swojego pochodzenia, doprowadził do tego, że Pan Jezus narodził się w Betlejem. Wypełniło się w ten sposób proroctwo Micheasza, mówiące o tym, że syn Dawida narodzi się właśnie w Betlejem. Józef, który pochodził z rodu Dawida i Maryja wyruszyli więc w drogę z Nazaretu do Betlejem. Gdyby nie spis zarządzony przez cesarza, Jezus narodziłby się prawdopodobnie w Nazarecie i proroctwo nie zostałoby zrealizowane. A tak, to właśnie małe, zapomniane Betlejem, a nie Rzym, w którym mieszkał cesarz, stało się teraz ośrodkiem świata.

Wyprawiając w drogę Józefa i Maryję, cesarz stał się narzędziem w rękach Boga. Widać z tego, że Bóg kieruje dziejami świata poprzez pozornie przypadkowe ludzkie działania. Temat ten dosyć często pojawia się na kartach Starego Testamentu. Obecnie także czasem wydaje nam się, że to, co się wokół dzieje, nie ma większego sensu, ale Bóg jest obecny w historii ludzi i narodów, kierując w sobie tylko wiadomy sposób wydarzeniami.

Czy inne świadectwa historyczne potwierdzają informacje Łukasza o spisie powszechnym i w jaki sposób, w tak wielkim państwie, przeprowadzano w tamtych czasach spis ludności?

Ze spisem mamy pewien problem. Łukasz mówi, że spis odbył się za czasów Kwiryniusza, który był wielkorządcą Syrii. Nie bardzo nam się to zgadza, gdyż, jak wynika z informacji przekazanej przez żydowskiego historyka Józefa Flawiusza, spis przeprowadzony został później, w 6. roku po Chrystusie.

Rzeczywiście, brak jest świadectw na temat spisu powszechnego za cesarza Augusta. Istnieją natomiast informacje o spisach w poszczególnych prowincjach. Spisy te, zazwyczaj związane z reformami administracyjnymi, trwały niekiedy kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Tego rodzaju spisy, mające na celu zwiększenie dochodów państwa, odbywały się – jak to wynika z zachowanych źródeł egipskich – w dwóch etapach. Pierwszy etap polegał na spisaniu ludzi i przedmiotów podlegających opodatkowaniu. Drugim etapem było naznaczenie wysokości podatku.

Łukasz mówi zapewne o pierwszym etapie spisu ludności, a Józef Flawiusz o drugiej fazie, która zresztą doprowadziła do powstania żydowskiego w 67. roku. A więc niekoniecznie mamy tu do czynienia z błędem. Łukasz bardzo dokładnie zbadał wydarzenia, o których mówi i należy przyjąć, że spis właśnie wtedy się odbywał.

W dalszym ciągu opisu ewangelista mówi: „Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna”. Czy ewangelista chciał zasugerować, że Maryja miała więcej dzieci, czy też słowo „pierworodny” ma jakieś specjalne znaczenie?

Kluczem do znalezienia odpowiedzi na to pytanie jest samo słowo „pierworodny”, bo ma ono w Piśmie Świętym dwa znaczenia: pierworodny, jako pierwszy syn, mający dalsze rodzeństwo, ale również „pierworodny” w znaczeniu prawa żydowskiego, jako jedyny i poświęcony Bogu.

Zgodnie z jednym z przepisów z Księgi Wyjścia, wszystko, co pierworodne, a zatem nie tylko człowiek, ale i wszelkie zwierzęta, należą do Boga. Pierworodny miał szczególne zobowiązania wobec Boga, czyli miał zostać kapłanem. Można było od tego nakazu odejść, dokonując wykupu. Tak właśnie postąpili Józef i Maryja. 40 dni po narodzeniu udali się z Jezusem do świątyni w Jerozolimie, żeby go wykupić. Tak więc nie ma powodu doszukiwać się w słowach ewangelisty sugestii o rodzeństwie Jezusa.

Przedstawiając dalszy rozwój wydarzeń, Łukasz opowiada, jak to Maryja „owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie”. Czy rzeczywiście mamy do czynienia z gospodą i czy mieszkańcy Betlejem naprawdę byli źli i niegościnni?

W kolędach i różnych inscenizacjach bożonarodzeniowych nie brak nieuprzejmych gospodarzy betlejemskich, którzy nie chcą przyjąć Maryi i Józefa pod swój dach. Takie opinie są jednak krzywdzące. Mieszkańcy Betlejem byli przecież ludźmi Wschodu, gdzie gościnność jest bardzo ważna. Tekst Ewangelii nie daje zresztą podstaw do zdecydowanych oskarżeń. Krzywdząca opinia o niegościnności wzięła się z tłumaczenia wieloznacznego terminu.

Słowo greckie katalyma, które przetłumaczono jako „gospoda”, czyli miejsce zatrzymywania się podróżnych, niekoniecznie to właśnie znaczy. W miasteczku tak niewielkim jak Betlejem w czasach Jezusa, gospoda, rozumiana w sensie zajazdu, najprawdopodobniej nie istniała. Józef zresztą chyba jej nie szukał. Jako pochodzący z Betlejem, zapewne miał tam jakichś krewnych, którzy raczej nie zamknęliby przed nim i jego żoną drzwi.

Termin katalyma może oznaczać także po prostu izbę mieszkalną. Palestyński dom posiadał zazwyczaj jedną taką izbę. Obok domu znajdowała się z reguły pieczara, która służyła jako miejsce schronienia zwierząt domowych w czasie szczególnego chłodu albo upału. Jeszcze dzisiaj w Betlejem można oglądać przy domach takie pieczary, w których znajdowały się wydrążone w skale żłoby.

Dlaczego Józef i Maryja nie zatrzymali się w „izbie” lecz w grocie? Być może, rzeczywiście nie było już dla nich miejsca, ponieważ z powodu spisu izby w domach były przepełnione, hałaśliwe i przez to nie gwarantowały intymności porodu. Sensowniej było schronić się w pomieszczeniu obok domu. Dlatego Jezus przyszedł na świat w grocie-stajni, nie była to jednak stajenka, jaką znamy z naszego kręgu kulturowego.

W tym momencie zastanawia wzmianka o owinięciu Jezusa w pieluszki. Zaskakujące jest, że ewangelista Łukasz, który niezwykle lakonicznie cały opis narodzenia w Betlejem zamyka zaledwie w dwóch wersach, nagle poświęca uwagę tak mało znaczącej informacji, że Maryja owinęła Jezusa w pieluszki i położyła w żłobie. Jednak to stwierdzenie ma sens – służy, nazwijmy to, ociepleniu całej sceny. Oto w skrajnie ubogich warunkach, przy braku miejsca, braku higieny, w niewygodzie, Maryja, jak każda matka, okazuje czułość dziecku.

„W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze”- relacjonuje dalej ewangelista. Dlaczego pasterze przebywali na polu nocą i dlaczego właśnie im została objawiona Dobra Nowina?

Pasterze byli nocą na polu, ponieważ strzegli swoich trzód. Owce i kozy pasące się na betlejemskich pastwiskach, przez większą część roku pozostawały pod gołym niebem, na noc zapędzane do zagrody, przygotowanej z ciernistych krzewów. Pasterze spali w szałasie, a jeden z nich czuwał, aby bronić stada przed złodziejami lub dzikimi zwierzętami. Pasterze pierwsi zobaczyli Jezusa, bo byli akurat blisko.

Jeżeli chcemy odkryć głębszy sens tego faktu, musimy sobie uświadomić, kim byli palestyńscy pasterze, jakie miejsce zajmowali w ówczesnym społeczeństwie. W Starym Testamencie pasterze byli darzeni szacunkiem. W Psalmie 23 sam Bóg jest nazwany pasterzem Izraela. Pasterzami byli Mojżesz i Dawid. Później zaczęło się to zmieniać. W Nowym Testamencie są już odrzucani przez żydowską elitę religijną dlatego, że z racji wykonywanego zawodu, nie mogą zachowywać przepisów Tory, zwłaszcza tych, które dotyczą czystości rytualnej. Poza tym, nie do końca wierzono pasterzom, tzn. przypisywano im nieuczciwość, o którą zresztą nie było trudno – przy liczeniu owiec łatwo mogli się pomylić na swoją korzyść. Dlatego np. nie mogli być świadkami w sądzie.

Ale to właśnie takim ludziom, ubogim, odrzuconym i pogardzanym, a nie wielkim tego świata – jak cezar, jak kapłani żydowscy i faryzeusze – przyniesiona została radosna wieść o przyjściu na świat Zbawiciela. Można to odczytać jako program całej późniejszej działalności Jezusa, który szczególnie zajmował się biednymi, pogardzanymi i chorymi.

Co oznaczają słowa „zwiastuję wam radość wielką”? Czy anioł wypowiedział je po to, by uspokoić przestraszonych pasterzy?

No to wyobraźmy sobie tę scenę. Jest głęboka noc. Pasterze śpią na polu, nagle coś ich wyrywa ze snu. Łukasz nazywa to głosem anioła. I możemy przyjąć, że to rzeczywiście było objawienie anioła. Możemy też przypuszczać, że towarzyszyło temu jakieś nadzwyczajne zjawisko w przyrodzie, np. deszcz meteorytów. Jedno wiemy na pewno: w zderzeniu z nadprzyrodzonością, w momencie, kiedy to, co Boskie wkracza w świat ludzi, naturalną reakcją jest przestrach. Dlatego anioł mówi do pasterzy „Nie bójcie się!”

Trzeba było jednak jeszcze im powiedzieć, dlaczego mają się nie bać – bo stało się coś ważnego, co przynosi nie strach, ale radość. Trzeba tu zauważyć, że radość miała charakteryzować czasy ostateczne, w których pojawi się zapowiadany przez proroków Mesjasz. I właśnie tak anioł tłumaczy, na czym ta radość polega, że oto w mieście Dawida narodził się im Zbawiciel.

„Udali się z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie”. Dlaczego pasterze udali się do groty z pośpiechem i jaka była ich reakcja na to, co ujrzeli?

Poszli z pośpiechem, bo było to coś tak nieoczekiwanego, że chcieli to jak najszybciej zobaczyć i zaspokoić swoją ciekawość. Równocześnie w tym zdaniu zawarta jest wskazówka, że wobec tajemnicy Boga, najwłaściwszą postawą nie jest zwlekanie, odkładanie czegoś na później, tłumaczenie się brakiem czasu, tylko pośpiech, czyli podjęcie decyzji.
Zdanie o reakcji pasterzy to też jest swego rodzaju katecheza, w jaki sposób przeżywać tajemnicę Bożego Narodzenia. Pasterze poszli do Betlejem i zastali rzeczywistość bardzo skromną: ubogi żłóbek, a w nim bezbronne dziecko. Dzięki wcześniejszym słowom anioła nie doznali rozczarowania. Wrócili i wszystkim opowiadali z entuzjazmem o tym, co zostało im objawione.

Na przykładzie pasterzy widzimy, że Pan Bóg działa dyskretnie, jego ślady najczęściej są niepozorne, pozbawione blasku, ale kierując się wiarą można dostrzec jego działanie i obecność. Stąd moje życzenia:
Żebyśmy byli po części pasterzami, którzy bez ociągania się idą do Betlejem, bo wcześniej usłyszeli głos anioła i w bezbronnym dziecku dostrzegli oczekiwanego Mesjasza. Żebyśmy mieli wiarę, potrzebną, aby przyjąć to, co Bóg w rozmaity sposób nam przekazuje. Życzmy sobie też nie tylko patrzenia na to, co zewnętrzne, ale dzięki bożym podpowiedziom, wnikania w to, co najważniejsze, gdyż żeby zdobyć się na postawę pasterzy, nie można zamykać się na głos nadprzyrodzoności.

Dziękujemy za rozmowę i życzenia.  
 

Rozmawiała Joanna Kiwilszo