Szpital po nowemu

Rozmowa z Andrzejem Golimontem, prezesem spółki Szpital Praski

Parę miesięcy temu pisaliśmy o gigantycznym przedsięwzięciu – remoncie głównego budynku, tzw. A. Jaki jest tego etap na dziś?

Przypomnę, że inwestycja została podzielona na dwa etapy w pionie, bo niemożliwe było wyłączenie całego budynku. Najkorzystniejszą ofertę złożył Budimex i ta firma właśnie jest wykonawcą.

W czerwcu br. pacjenci powinni już korzystać z części A Wschód, czyli od strony kościoła Św. Floriana. W tej chwili trwają końcowe prace: windy, czujki przeciwpożarowe, przetargi na wyposażenie.

Jakie oddziały znajdą się w tej części?

Na parterze izba przyjęć ginekologiczno-położnicza (tam, gdzie była przedtem apteka komercyjna), pracownia endoskopii z salą wybudzeń i dwoma gabinetami. Naprzeciwko laboratorium toksykologiczne i pracownia serologiczna. Na końcu korytarza apteka szpitala. Co bardzo ważne, to już bardzo nowoczesna apteka, działająca w zgodzie z nowym prawem farmaceutycznym. Podkreślmy, to apteka obsługująca szpital, niedostępna dla pacjentów.

Na I piętrze znajdzie się oddział położniczy z dwiema  jednoosobowymi salami porodowymi, wyposażonymi w to wszystko, czego można oczekiwać: nowoczesne łóżka porodowe pozwalające rodzącej na przyjęcie dowolnej pozycji, drabinki, piłki. Wszystko to bez jakichkolwiek opłat, w ramach NFZ. Naturalnie – podobnie jak dzieje się to już dziś – pacjentce towarzyszyć będzie mogła osoba bliska. Będzie tu też sala cięć cesarskich z salą wybudzeniową. Po porodzie mama z noworodkiem trafią do dwuosobowej sali z łazienką i specjalnym kącikiem pielęgnacyjnym.

Na II piętrze chirurgia urazowa: najpierw 37 łóżek po stronie wschodniej, potem drugie tyle po zachodniej, w salach dwuosobowych z łazienkami.

Na III i IV piętrze docelowo będą oddziały wewnętrzne, ale dopiero po zakończeniu całości remontu, czyli także części A Zachód. Do tej pory na III piętrze będzie  ginekologia, bo nie można przecież patologii ciąży zostawić w budynku B, gdy blok porodowy przenosi się do A. Czasowo także na IV piętrze będzie urologia, która potem przeprowadzi się do części zachodniej, na parter.

Jaki jest koszt tej części inwestycji?

Nie da się tego podzielić na dwie równe części, bo np. dach był robiony od razu dla całości. Całkowity koszt budynku A to około 30 mln złotych plus około 10 milionów wyposażenie. Całość pokrywa budżet Warszawy.

Kiedy koniec?

Umowa z Budimexem przewiduje zakończenie wszystkich prac do czerwca 2016. Wówczas wszystkie oddziały – oprócz detoksu – znajdą się w nowym budynku A. Mamy nadzieję, że pozwoli to na rozpoczęcie modernizacji budynku B – najstarszego na terenie szpitala.

A wyposażenie? Czy można wykorzystać to, co było?

Zaczęliśmy właśnie przetargi. Dopiero teraz, bo dopiero są pieniądze. Poprzednio były tylko na realizację umowy z Budimexem, czyli na samą inwestycję. 15 stycznia Pani Prezydent  wprowadziła autopoprawki do podstawowego budżetu, przeznaczając 17 mln zł właśnie na inwestycje w Praskim – w tym na wyposażenie dla obu części.

Praktycznie 95 procent wyposażenia będzie nowe. Np. neonatologia ma całkiem przyzwoite inkubatory, ale trzeba dokupić inkubator transportowy, Trzeba wymienić – praktycznie w 100% - fotele i łóżka ginekologiczne. Zresztą poza chirurgią urazową wszystkie łóżka muszą być wymienione, bo dziś nie używa się łóżek z palnymi materacami i bez sterowania elektrycznego.

Jeśli chodzi o diagnostykę obrazową, to na pewno nowy aparat USG dostanie oddział ginekologii i położnictwa.

Czyżby nareszcie, po latach, ten oddział zyskał sojusznika?

Zawsze byłem jego sojusznikiem. Przypominam, że pracując w komisji zdrowia Rady Warszawy i będąc członkiem Rady Społecznej Szpitala Praskiego, zawsze usiłowałem wywalczyć dla tego oddziału wszystko, co możliwe. Uważam, że zwłaszcza teraz, gdy odmładzają się prawobrzeżne dzielnice, trzeba zrobić wszystko, by kobiety rodzące nie uciekały na lewą stronę Warszawy. Bo nikt nie kwestionuje faktu, że pracuje tu fantastyczny zespół, ale to jeszcze mało. Muszą być warunki do rodzenia po ludzku. Po uruchomieniu nowego oddziału wszystko będzie w rękach pacjentek. System finansowy NFZ powoduje, że aby utrzymać oddział, potrzebne jest minimum tysiąc porodów rocznie. Obecnie przyjmujemy ich ponad 800. Powinno się udać!

Jaki los czeka budynek B?

Na dziś trudno powiedzieć. Pożar mostu Łazienkowskiego wstrzymał niektóre inwestycje, bo nie ma pieniędzy. Niemniej jednak czekamy na decyzje. Już nawet razem ze stołecznym konserwatorem zabytków spacerując po terenie nieoficjalnie analizowaliśmy, co można zrobić. Póki co, rozważany jest jako rotacyjne miejsce dla mniejszych oddziałów zlokalizowanych poza budynkiem głównym np. stacji dializ, którą koniecznie trzeba rozbudować. Obecna aranżacja powoduje, że w stosunku do potrzeb jest za mało stanowisk, które są cały czas obłożone, a przecież trudno pacjentowi wymagającemu dializy proponować jej wykonanie w środku nocy. Przy tym nie bez znaczenia jest fakt, że około 30% kwoty, którą zwraca NFZ, trafia wprost do kasy szpitala, pokrywając deficyt innych oddziałów.

Jakie jest zadłużenie na dziś?

To nie tak. Szpital jest spółką, której głównym udziałowcem jest miasto. Na nim właśnie spoczywa obowiązek pokrywania strat wynikających z niedoborów w finansowaniu przez NFZ.

To super!

Nie do końca. Nie oznacza to bowiem, że można osiąść na laurach. Oczywiście, że szpital generuje wynik ujemny, który miasto pokrywa. W ubiegłym roku było to około 17 mln złotych, w tym roku zakładamy 14-15. Jest granica obniżania kosztów, poniżej której – ze względu na bezpieczeństwo pacjenta - nie można zejść. I miasto najwyraźniej to rozumie.

Największe straty generują te oddziały, które społeczności Warszawy są najbardziej potrzebne: interny i toksykologia. Są one niedoszacowane przez NFZ. Praktycznie wygląda to tak, że do każdej złotówki, którą mamy z funduszu, trzeba dołożyć drugą, której nie mamy. Wie o tym także narodowy fundusz, ale na wiedzy się kończy. To jednak nie znaczy, że te oddziały można zamknąć!

Czy nie mogą tu pomóc negocjacje z NFZ?

Nie. Negocjacje z Narodowym Funduszem Zdrowia są fikcją. To tak, jak było z cenami umownymi za czasów ministra Krasińskiego: nie wiadomo było, kto z kim się umawiał. Dostaje się od NFZ propozycję i negocjacje polegają na tym, że można je przyjąć albo odrzucić. I tyle. Nowe kierownictwo mazowieckiego oddziału sprawia wrażenie ludzi, którzy od dyktatu chcą przejść do dialogu ale… negocjacje dopiero jesienią.

W tym roku kontrakt jest porównywalny z ubiegłorocznym, tyle, że jest jeszcze rezerwa – nielimitowany pakiet onkologiczny. Może uda się go wykorzystać, choć warunki postawione przez NFZ dla powiatowego szpitala nie są łatwe. My jednak też mamy „tajną broń”! Zarząd szpitala pracuje w składzie dwuosobowym – wiceprezesem jesti Aneta Pocheć – żelazna dama, która nie z takimi przeciwnikami jak NFZ dawała już sobie radę!
Dziękuję za rozmowę, do wszystkich tematów będziemy wracać.

Rozmawiała Ewa Tucholska