Prosto z mostu

Wojna polsko-polska

Kolejna bitwa wojny polsko-polskiej rozegrała się w naszym mieście. Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz porównała niedawno projekt Pomnika Światła poświęconego ofiarom katastrofy smoleńskiej do świetlnej oprawy wieców NSDAP. Projekt ten ma na pewno jedną zaletę: godzi stanowczą opinię pani prezydent o niemożności budowy czegokolwiek na Krakowskim Przedmieściu z powodów konserwatorskich z żądaniem części rodzin ofiar katastrofy, by pomnik znalazł się właśnie na Krakowskim Przedmieściu. Brutalność porównania do hitlerowskiego wiecu nie wytrzymuje żadnej krytyki - dość przypomnieć 88 świateł „Tribute in Light”, bijących w niebo w Nowym Jorku dla uczczenia ofiar ataku na World Trade Center w 2001 r. - i nie wymianie argumentów miała służyć, lecz rozjuszeniu przeciwnika.

Nie czekaliśmy długo. Po kilku dniach Jarosław Marek Rymkiewicz odmówił przyjęcia nagrody Warszawskiego Twórcy w ósmej edycji Nagrody Literackiej m.st. Warszawy uzasadniając odmowę tym, iż jest to nagroda „której patronuje Hanna Gronkiewicz-Waltz, ze względu na jej postępowanie po zamachu w Smoleńsku”. Nawiasem mówiąc, nie jest to prawdą, gdyż pani prezydent nie jest patronem nagrody, a tylko wykonawcą uchwały Rady Miasta i werdyktu jury. Nagrodę przyznaje m.st. Warszawa, a więc i ja, i Ty, Czytelniku, i nawet żoliborzanin Jarosław Kaczyński. Kto zaś ją będzie wręczał, nie jest dziś przesądzone, albowiem pani prezydent w dniach, w których ma zajęcia na uczelni, nie zaprząta sobie głowy sprawami Warszawy i nawet na najbardziej prestiżowe imprezy wysyła urzędników niższego szczebla.

„Wypisuję się z tego państwa, to nie jest moje państwo, nie chcę mieć z nim nic wspólnego” - stwierdził przy tej okazji Rymkiewicz, wielki pisarz, którego „Rozmowy polskie latem 1983” były dla mnie jedną z ważniejszych książek stanu wojennego. To były rozmowy właśnie. Dziś nie ma rozmów, a polityka została zdominowana przez dwie drużyny kick-boxingu, które rozgrywają swój turniej kosztem obywateli gustujących w koszykówce, szachach bądź szermierce, nie wspominając już o nie lubiących sportu w ogóle. Może zresztą obrażam kick-bokserów - oni podczas bijatyki prezentują miny tylko na pokaz. W POPiS-ie mamy do czynienia ze szczerą nienawiścią.

Nie podobało mi się, gdy radykałowie z różnych stron odmawiali przyjmowania odznaczeń państwowych z rąk a to prezydenta Kwaśniewskiego, a to Kaczyńskiego czy Komorowskiego. Takie gesty były jednak jeszcze jakoś wytłumaczalne: odznaczenia nadawano za czyny polityczne. Nagroda za twórczość literacką, przyznawana przez jury złożone z literaturoznawców, to jednak co innego. Dżuma nienawiści dotknęła kolejnego obszaru.

Maciej Białecki
Wspólnota Samorządowa
maciej@bialecki.net.pl
www.bialecki.net.pl