Chłodnym okiem

100 baniek w błoto

W niedzielę 6 września odbywało się referendum, zarządzone jeszcze na wniosek poprzedniego prezydenta Bronisława Komorowskiego. Pytania w nim zawarte zostały sformułowane w gorączce kampanii wyborczej przed drugą turą wyborów i nic dobrego z tego wyniknąć nie mogło. Doradcy prezydenta Komorowskiego nie stanęli na wysokości zadania, a za ich błędy płacimy dziś my, jako społeczeństwo, a wcześniej zapłacił porażką były już prezydent. Najbardziej przebijającym się do mediów i wzbudzającym największe emocje wyborców było pytanie o tzw. JOW-y. Czyli dokonanie w Polsce kolejnej rewolucji w kodeksie wyborczym. Nie tak dawno zresztą wprowadzono w naszym kraju istotne zmiany w przepisach wyborczych na poziomie samorządowym, wprowadzając owe JOW-y w większości gmin, z wyjątkiem gmin na prawach powiatów. Skutki są różne. Ludzie w małych społecznościach w wyborach kierują się różnymi przesłankami. Ten sam eksperyment na poziomie parlamentu przyniósłby zapewne takie same skutki, jak obecne wybory do Senatu, gdzie obowiązuje ta sama formuła. Zwycięzca w okręgu bierze wszystko i mamy Senat złożony praktycznie z przedstawicieli dwóch partii PO i PiS. Najbardziej banalne jednak było to, że nawet pozytywny wynik referendum nie równałby się natychmiastowym zmianom w prawie. Dokonać miałby ich Sejm wyłoniony w dotychczasowym systemie, zmieniając konstytucję, a to z kolei wydarzenie przyszłe i niepewne.

Pisałem już o tym wcześniej, stawiając tezę, że wyrzucimy 100 milionów w błoto. Chyba że potraktujemy to jako kosztowne kolejne ćwiczenie z demokracji. Senatorowie z PO chyba przejrzeli na oczy i do kolejnego referendum w dniu wyborów parlamentarnych nie dojdzie. Kolejna tura pytań też nie dotyczyła spraw, którymi żyją Polacy, a miała być i zapewne będzie elementem w rozgrywce pomiędzy PiS i PO w kampanii parlamentarnej. Prezydent Andrzej Duda wrzucił na boisko piłkę, którą podał mu Jarosław Kaczyński. Tak na marginesie, jeśli o wszystko mają nas pytać, to po co wybieramy posłów i senatorów, po co jest rząd i za co bierze pieniądze. Tematy do referendum winny być kluczowe dla społeczeństwa, tak jak pytania o wejście Polski do Unii Europejskiej sprzed 12 lat. Pisząc te słowa nie znam wyników referendum; obserwując ruch, a właściwie jego brak pod komisjami sądzę, że będą olbrzymia klapą ze względu na fatalną frekwencję. Nie wziąłem w nim udziału. Nie jest mi z tym komfortowo, bowiem wiem, że samodzielnie pozbawiłem się możliwości wypowiedzi, choć w przypadku referendów głosowanie nogami też jest jej formą. Uznałem, że nie dam się wciągnąć w hucpę, za którą jeszcze będę musiał zapłacić ze swoich podatków. Wezmę za to udział w wyborach parlamentarnych 25 października i będę głosował na kandydatów z listy Zjednoczonej Lewicy SLD+TR+PPS+UP+Zieloni. Listy, na której znaleźli się przedstawiciele wielu nurtów, ruchów społecznych i środowisk politycznych.

Ireneusz Tondera
radny Dzielnicy Praga Północ
Sojusz Lewicy Demokratycznej
i.tondera@upcpoczta.pl