Lewa strona medalu

Wyrzucone pieniądze

Tyle kosztowało podatników referendum, ogłoszone przez Bronisława Komorowskiego po pierwszej turze wyborów prezydenckich. Miała to być recepta na zwycięstwo z Andrzejem Dudą, tymczasem jeszcze bardziej przyczyniła się do ostatecznej porażki z kandydatem Prawa i Sprawiedliwości. W referendum, które odbyło się w ostatnią niedzielę Polacy wypowiadali się na temat wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych, utrzymania dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa oraz rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika. Udział w nim wzięło mniej niż 10% uprawnionych do głosowania, co jest najgorszym w historii, niechlubnym rekordem niskiej frekwencji. To efekt oderwania się niektórych polityków od rzeczywistości, bo problemy zawarte w pytaniach referendalnych tak naprawdę interesują garstkę ludzi. No, może poza pytaniem o rozstrzyganie wątpliwości na korzyść podatnika, ale to zostało i tak rozwiązane wcześniej ustawowo, więc pytanie było już bezprzedmiotowe. Jeżeli chodzi o jednomandatowe okręgi wyborcze, to obywatele mają kompletnie gdzieś ten temat, a ci zainteresowani w większości wiedzą, że JOW-y to nie recepta na uzdrowienie naszej polityki, ale na jej jeszcze większą patologię w postaci wyeliminowania mniejszych ugrupowań. O kuriozalnych pomysłach likwidacji finansowania partii politycznych z budżetu państwa nawet nie wspomnę, bo oczywistym jest, że lepiej mieć jasne reguły i zakaz finansowania partii przez przedsiębiorstwa, niż pozwolenie, aby firmy tak naprawdę kupowały polityków łożąc na ich kampanie, a potem oczekując profitów. Dotychczasowe rozwiązanie jest rekomendowane przez Unię Europejską i stosowane we wszystkich krajach starej demokracji, ale u nas oczywiście niektórzy muszą szukać dziury w całym.

Referendum to porażka Bronisława Komorowskiego i cień na jego prezydenturze. Tym bardziej gorzki, że przypieczętowany przegraną w wyborach, w których był faworytem. Wyborcy nie lubią takiej ekwilibrystyki ze zmianą poglądów o 180 stopni i dziwię się, że Komorowski uwierzył, że to może się udać. Zamiast słuchać podszeptów swych doradców powinien wziąć przykład z doświadczeń referendalnych Hanny Gronkiewicz-Waltz, która potrafiła przekonać warszawiaków, że naprawdę chce coś w swojej prezydenturze poprawić i zmienić. Pomyłka i gorzkie doświadczenie Bronisława Komorowskiego kosztowało nas wszystkich 100 milionów złotych. Sami Państwo pomyślcie, ile można by za to na Pradze zmienić…
 

Sebastian Wierzbicki
przewodniczący SLD w Warszawie
www.sebastianwierzbicki.pl