Bunt w twierdzy PO - klincz

Sytuacja w Białołęce nabrała przyspieszenia. Mamy za sobą dwie sesje – jedną zwołaną z inicjatywy zarządu, będącą dokończeniem sesji przerwanej we wrześniu, z której – poza zamieszaniem i emocjami kompletnie nic nie wynikło i drugą, zwołaną z inicjatywy Klubu Radnych Niezależnych i Klubu PiS, na której ponownie odwołano przewodniczącą rady Annę Majchrzak. Uchwały tej sesji zapewne nie zostaną uznane przez prezydent Warszawy i znajdziemy się w punkcie wyjścia. Raz zdobytej władzy nie oddamy nigdy – wydaje się być zasadą białołęckiej PO, która trwa w okopach, choć straciła już większość w radzie.
 

Wiktor Klimiuk z Klubu Prawa i Sprawiedliwości uważa, że demokracja w Białołęce jest zagrożona i zdaje relację z sesji 18 listopada, której towarzyszyły ogromne emocje radnych i okrzyki publiczności zgromadzonej na sali.

Relacja  Wiktora Klimiuka

„Na środowej sesji Rady Dzielnicy Białołęka rozwiane zostały nadzieje na to, że wznowione zostaną jej prace. Okazało się, że przewodnicząca Anna Majchrzak, a raczej p.o. przewodniczącej, bo kwestia ważności jej odwołania od prawie dwóch miesięcy jest wstrzymywana przez Hannę Gronkiewicz-Waltz, nie jest zainteresowana merytorycznymi pracami rady, o ile wiąże się z ryzykiem utraty władzy przez obecnie rządzącą ekipę.

Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której w Sejmie od partii rządzącej odchodzi grupa posłów, co sprawia, że dotychczas rządząca koalicja traci władzę. Cała opozycja dochodzi do porozumienia i chce zmienić marszałka Sejmu oraz rząd. Marszałek przerywa jednak obrady parlamentu i wznawia je po dwóch miesiącach, po czym oznajmia, że nie zgadza się na wprowadzenie do porządku obrad wniosku o odwołanie marszałka ani rządu i przechodzi do dyskusji nad innymi ustawami. Nie pozwala również dojść opozycji do głosu, twierdząc, że tylko on decyduje o tym, kto kiedy może mówić, po czym zamyka posiedzenie Sejmu. Trudno sobie to wyobrazić, prawda? A jednak, dokładnie taka sytuacja miała miejsce na Białołęce. Zamiast rządu trzeba tylko podstawić burmistrza, a zamiast marszałka Sejmu - przewodniczącą rady.

Na Białołęce, po dwóch miesiącach przerwy, przewodnicząca wznowiła przerwaną sesję, po czym opozycja zgłosiła wniosek o zmianę porządku obrad poprzez dodanie punktu o odwołanie burmistrza. Przewodnicząca, nie podając żadnej podstawy prawnej, nie pozwoliła na głosowanie w sprawie wniosku. Pracujący w urzędzie radca prawny przedstawił wprawdzie opinię na poparcie tej tezy, ale po pierwsze dotyczyła ona jedynie możliwości stwierdzenia nieważności uchwał przez Radę Warszawy, nie zaś zablokowania przez przewodniczącą głosowania nad wnioskiem, a po drugie odnosiła się ona do samorządu gminy, a nie dzielnicy, która jest jednostką pomocniczą. Zgodnie z ustawą warszawską przepisy ustawy o samorządzie gminnym stosuje się odpowiednio tylko w zakresie statusu i uprawnień radnych, a nie sposobu procedowania Rady Dzielnicy, która jest przecież osobnym organem. Oznacza to, że przedstawiona opinia nie miała żadnego związku z zaistniałą sytuacją.

Po przedstawieniu opinii przewodnicząca autorytarnie nie pozwoliła dojść do głosu żadnemu z radnych i zamknęła sesję. Wobec tak jawnego złamania standardów demokratycznych, radni opozycji, stanowiący zdecydowaną większość, nie widzieli możliwości procedowania spraw merytorycznych przy tym przewodnictwie. Dzielnicę reprezentują obecnie przewodnicząca Anna Majchrzak oraz zarząd, którzy utracili społeczny mandat do sprawowania władzy. W związku z tym, że wszystkie sesje są obecnie zamknięte - do tej pory przerwa w obradach była dla przewodniczącej pretekstem dla paraliżowania prac rady -  nie było już żadnych powodów, aby nie przeprowadzić sesji nadzwyczajnej w sprawie odwołania przewodniczącej.”

Wniosek o sesję nadzwyczajną

Taki wniosek został złożony przez KRN i PiS już 19 listopada. Radni zaplanowali XIV nadzwyczajną sesję na dzień 25 listopada na godz. 17 i w programie zawarli punkt dotyczący odwołania Anny Majchrzak, przewodniczącej rady. 24 listopada w zwyczajowym mailu skierowanym do redakcji Anna Majchrzak ogłosiła obrady XIV sesji na dzień 26 listopada, na godz. 18. Jedocześnie w programie sesji zabrakło punktu mówiącego o odwołaniu przewodniczącej. Wobec tego Wiktor Klimiuk skierował do przewodniczącej rady zapytanie na piśmie o powód i podstawę prawną usunięcia punktu dotyczącego odwołania Anny Majchrzak, jako że wedle obowiązującego prawa zmiana porządku obrad jest możliwa jedynie po porozumieniu się z wnioskodawcą, zaś Anna Majchrzak nie zwracała się z taką prośbą do inicjatorów zwołania sesji. Pismo owo zostało również przekazane do wiadomości prezydent Warszawy i wojewody mazowieckiego.

Najkrótsza sesja w dziejach?

XIV sesja została otwarta i przerwana po … dwóch, trzech minutach. Decyzja Anny Majchrzak była błyskawiczna. Otworzyła sesję i natychmiast ją zamknęła na wniosek radnego Zbigniewa Madziara z  PO, który ewidentnie wykorzystał pretekst niewyjaśnionej rzekomo kwestii mandatu Joanny Rabiczko (pisaliśmy o tej sprawie szczegółowo w ostatnim wydaniu NGP). Na sali rozległy się okrzyki opozycji – gangsterka, mobbing, terror, białoruskie standardy!

Wiceprzewodniczący rady Dariusz Ostrowski z PiS próbował negocjować. Wyjaśniał, że Anna Majchrzak nie miała prawa zmieniać porządku obrad. Napotkał mur milczenia. Przewodnicząca i zarząd opuścili salę obrad.

Bez upoważnienia, aczkolwiek w zgodzie ze statutem dzielnicy, Dariusz Ostrowski podjął decyzję o wznowieniu sesji. W zamieszaniu pracownicy biura rady na polecenie zarządu zgarniali w pośpiechu mikrofony ze stołów, wyłączono nagłośnienie i nagrywanie obrad. Burmistrz Piotr Jaworski wrócił na salę, by osobiście wyłączać światło. Radni PiS i Klubu Radnych Niezależnych nie poddali się i pozostali na swoich miejscach. Światło zostało włączone, a protokołowanie obrad odbywało się ręcznie. Stwierdzono kworum i przegłosowano odwołanie przewodniczącej Anny Majchrzak. Nowym przewodniczącym rady został jednogłośnie wybrany Wiktor Klimiuk z PiS.

Karuzela decyzji

Radni zdają sobie sprawę, że prezydent Warszawy ponownie uchyli tę decyzję, ale nie zamierzają się poddać. Będą zwoływać tyle sesji, ile będzie trzeba i zamierzają odwołać cały zarząd. Liczą, że nowy wojewoda mazowiecki, którego mianowanie jest oczekiwane w najbliższym czasie, podda w wątpliwość decyzje prezydent Warszawy i podtrzyma uchwały podjęte przez większość białołęckich radnych. Radni niezależni, wśród których są byli członkowie Platformy Obywatelskiej, a także radni Prawa i Sprawiedliwości, jak sami mówią, mają dość arogancji władzy, autorytarnych i makiawelicznych działań – gróźb, zastraszania, prób politycznego korumpowania, działania na granicy prawa lub jawnego bezprawia.

- Od trzech miesięcy stanowimy demokratycznie wybraną większość białołęckiej rady, a nie możemy pracować. Przerywa się sesje, zastrasza pracowników urzędu, stosuje się obstrukcję, by paraliżować działania nowej większości rady, opozycyjnej wobec rządzącego układu. Zarząd w ogóle nie ogląda się na dobro dzielnicy i jej mieszkańców – mówią. Najnowsza dolegliwość przygotowana przez zarząd to nieplanowany remont pomieszczeń biura rady – Myślą, że nie zwołamy kolejnej sesji, jeśli te pomieszczenia będą nieczynne kilka dni. Niech na to nie liczą, damy sobie radę.

Najbliższe dni pokażą, czy zmagający się z obstrukcją władz opozycyjni radni, stanowiący dziś większość w radzie będą w stanie wyjść z klinczu. Do tematu będziemy powracać.

Elżbieta Gutowska