BOK - ustawiony konkurs na dyrektora?

Karolina Adelt-Paprocka, dotychczasowa szefowa Kina na Boku, została nowym dyrektorem Białołęckiego Ośrodka Kultury. Ostatnie szybkie zmiany na tym stanowisku budzą wątpliwości. Czy burmistrz powołuje dyrektora niezgodnie z przepisami?

To już trzeci dyrektor Białołęckiego Ośrodka Kultury w ciągu trzech lat. Pod koniec 2013 roku burmistrz Piotr Jaworski odwołał z tego stanowiska Annę Barańską-Wróblewską. Na wiosnę 2014 roku zastąpił ją Krzysztof Mikołajewski, również nie na długo. O ile jednak o odwołaniu Anny Barańskiej-Wróblewskiej było bardzo głośno - poprzedzone ono zostało serią napastliwych artykułów w lokalnej prasie, o tyle o odejściu Mikołajewskiego mało kto wiedział, ta sama lokalna gazeta poświęciła temu wydarzeniu zaledwie kilka zdań.

Okazuje się, że Krzysztof Mikołajewski objął kierownictwo Centrum Komunikacji Społecznej stołecznego ratusza. Wygląda na to, że stanowisko dyrektora BOK-u było mu potrzebne tylko na przeczekanie. Zrezygnował, kiedy był pewien nowej intratnej posady. Niedawno został rozstrzygnięty kolejny konkurs. Pojawiły się jednak pewne wątpliwości.

- Karolina Adelt-Paprocka została uznana przez komisję konkursową za właściwą osobę na pełnienie funkcji dyrektora Białołęckiego Ośrodka Kultury. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że komisja konkursowa została wybrana wyłącznie z klucza partyjnego PO, a niejasności związane z przeprowadzeniem konkursu mogą wskazywać na to, że odbył się on niezgodnie z przepisami – mówi Marcin Adamkiewicz.

W pierwszej połowie października (13.10.2015 r.) została powołana komisja konkursowa, która miała za zadanie wyłonić osobę obejmującą stanowisko dyrektora w Białołęckim Ośrodku Kultury. W skład komisji weszły tylko trzy osoby, a nie tak, jak jest zapisane w ustawie, że musi być ich dziewięć.

- W komisji zasiedli jedynie reprezentanci organizatora i wszyscy byli z ramienia Platformy Obywatelskiej – wskazuje w interpelacji Marcin Adamkiewicz – zabrakło dwóch przedstawicieli ministra właściwego do spraw kultury i ochrony dziedzictwa narodowego, dwóch przedstawicieli zakładowych organizacji związkowych, a także dwóch przedstawicieli stowarzyszeń zawodowych lub twórczych.

W powołanej komisji konkursowej zasiedli: Jarosław Jóźwiak (wiceprezydent m.st. Warszawy), Joanna Szwajcowska (wicedyrektor biura Kultury m.st. Warszawy) oraz Piotr Jaworski (burmistrz dzielnicy Białołęka). Co więcej, sekretarz komisji konkursowej po zakończeniu konkursu wystosował list do przewodniczącego Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego o zorganizowanie spotkania. Jego celem miało być zaopiniowanie kandydatki i wystawienie jej rekomendacji, co nie zostało ujęte w regulaminie konkursu na dyrektora BOK, jako trzeci etap konkursu.

Jak czytamy w interpelacji, sam przewodniczący, Bartłomiej Włodkowski, w mailu do członków napisał „(…) odbędzie się nadzwyczajne spotkanie zainteresowanych członków DKDS z kandydatem (…), podczas którego kandydat wstępnie rekomendowany przez miejską komisję zaprezentuje naszym NGO swój program i pomysł i będzie musiał uzyskać naszą pozytywną opinię. Innymi słowy – w pewnym sensie ciężar wyboru przesunął na… DKDS”.

- Takie działanie komisji konkursowej jest niezgodne z ustawą o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, a także z określonym zarządzeniem Prezydenta m.st. Warszawy – wskazują radni w interpelacji – DKDS nie jest żadnym związkiem zawodowym ani stowarzyszeniem twórczym, więc nie może rekomendować kandydatów na dyrektorów instytucji kultury.

Na spotkaniu DKDS był również obecny burmistrz Jaworski, co przez niektórych członków zostało odebrane jako wywieranie presji na obecnych.

- Z ubolewaniem patrzę na obecny skład zarządu dzielnicy, który cały czas funduje mieszkańcom pozorny wybór. Mimo iż zaskarżenie wyników konkursu nastąpiło w przewidzianym terminie, pani Karolina Adelt-Paprocka i tak została dyrektorem Białołęckiego Ośrodka Kultury. Niestety, obecne władze Warszawy nadal nie odpowiedziały na zastrzeżenia, jakie zostały zawarte w interpelacji – mówi Marcin Adamkiewicz.

Jeżeli uwagi będą zasadne, autorzy interpelacji wnoszą o unieważnienie konkursu. Czy tak się stanie - dowiemy się na początku grudnia, bowiem miasto ma 21 dni, aby ustosunkować się do zapytań radnych.

GT