Prosto z mostu

Grudniowe życzenia

W całkiem nieokrągłą rocznicę wspominam wydarzenia sprzed 34 lat, gdy w grudniową niedzielę komunistyczne władze wprowadziły w Polsce stan wojenny, zamykając w więzieniach tysiące działaczy opozycji. W poniedziałek 14 grudnia pracownicy kopalni węgla kamiennego „Wujek” zdecydowali się na strajk w obronie aresztowanego poprzedniej nocy szefa zakładowej „Solidarności”. Górnicy wiedzieli, co ich czeka. Słyszeli o brutalnej pacyfikacji innych kopalń przez oddziały specjalne komunistycznej milicji ZOMO, o biciu i o aresztowaniach. Byli na to gotowi. Przeciwko milicyjnym pałkom i gazom łzawiącym przygotowywali łańcuchy, trzonki łopat i kilofów.

W trzecim dniu strajku, w środę 16 grudnia, padał śnieg i trzymał ostry mróz, ale górników to nie złamało. Poranne negocjacje z dyrekcją znowu nie przyniosły skutku, nie było zresztą na to szans - decyzje o internowaniu działaczy „Solidarności” zapadały na najwyższych szczeblach władzy. Tuż przed godziną 11.00 kopalnię zaatakowały czołgi, forsując murowane ogrodzenie. Za czołgami weszli milicjanci ZOMO, uzbrojeni nie w pałki i tarcze, lecz w pistolety maszynowe z ostrą amunicją. W wyniku nierównej walk zginęło 9 górników, a 21 zostało rannych. Rannych zostało również 41 milicjantów i żołnierzy. Mieszkałem wtedy trzy kilometry od kopalni „Wujek” i widziałem kolumnę czołgów wracających z akcji. Tego widoku nigdy nie zapomnę.

Ci, którzy dziś w ferworze walki politycznej oskarżają rząd o wprowadzanie stanu wojennego, znieważają ofiary sprzed 34 lat, zarówno poległych górników, działaczy związkowych, księży, jak i nieszczęsnych szeregowych funkcjonariuszy reżimu. Miałem okazję tamtej zimy z kilkoma funkcjonariuszami „rozmawiać”, gdy byłem przez nich pałowany i ganiany wokół uczelni. Zomowcy działali jak w amoku, przekonani o słuszności tego, co robią, całkiem podobnie, jak ów oszołomiony nieszczęśnik, który kilka dni temu umieścił w internecie wpis: „Co jeszcze zniszczy PiS przed świętami Bożego Narodzenia? Gorsze święta były tylko w 1981!”

Nie było gorszych świąt w Polsce po wojnie, niż te w 1981 r. Bieda, niepewność, brak nadziei, obawa o los bliskich. Polaków dzieliła krew, przemoc i upokorzenie. Te podziały wciąż w nas tkwią, nie tylko dlatego, że nie osądzono sprawców wielu tragedii. Trzeba być egzotyczną hieną, by dziś żerować na takich wspomnieniach.

W oczekiwaniu na Boże Narodzenie - święto nadziei, życzę wszystkim, by wspomnienia tamtych dni pozostały tylko wspomnieniami, by połączył nas świąteczny rodzinny stół, by w Nowym Roku politycy zajęli się pracą nad ustawami, a nam pozostawili prawo do życia we wspólnocie.

Maciej Białecki
Wspólnota Samorządowa
maciej@bialecki.net.pl
www.bialecki.net.pl