Prosto z mostu

Przebacz mi, Brunhildo!

Tegoroczny Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu, obchodzony w rocznicę wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau przez Armię Czerwoną w dniu 27 stycznia, obfitował w wiele zdarzeń bynajmniej nie niezwykłych, choć nieoczekiwanych.

Instytut Pamięci Narodowej opublikował listę nazwisk (wraz z datami urodzin, stopniami wojskowymi, wykształceniem itp.) obozowych esesmanów. Na liście są 8502 nazwiska zbrodniarzy. Wiadomo, że osądzonych zostało 12% z nich. Niewiele z tego wynika, gdyż żyje ich jeszcze tylko kilkudziesięciu. Czytałem kiedyś historię obozów koncentracyjnych, w których Japończycy podczas II wojny światowej przetrzymywali Anglików i Amerykanów w strasznych warunkach, porównywalnych z obozami niemieckim. Tekst kończył się zdaniem w rodzaju: „Po wojnie Amerykanie wyłapali i ukarali wszystkich strażników obozowych.” My jesteśmy na etapie ustalania listy - w 72 lata po wyzwoleniu obozu... Ale znaczenie tej listy - wspomniał o niej nawet „New York Times” - polega na tym, że zawiera nazwiska... niemieckie!

To ważne, bo w tym samym dniu państwowa telewizja brytyjska BBC zareklamowała na twitterze film o ofiarach Holokaustu tekstem „Co działo się podczas okupacji Niemiec przez nazistów?” To nie żart: BBC dopiero po kilkunastu godzinach przeprosiła za tę głupotę, brzmiącą jak gorzki dowcip.

Tegoż 27 stycznia zmarła Brunhilda Pomsel. Miała 106 lat. Świat usłyszał o niej pół roku wcześniej, w 2016 r., gdy stała się bohaterką austriackiego filmu dokumentalnego „A German Life” (w moim tłumaczeniu: „Życie Niemki”). Brunhilda Pomsel przekonuje w nim, że w III Rzeszy nic nie było czarno-białe, a „my, Niemcy” nie wiedzieliśmy o zbrodniach nazistów. Była członkiem NSDAP i sekretarką Józefa Goebbelsa; przepisywała najtajniejszą korespondencję najbliższego współpracownika Hitlera. Film - artystycznie znakomity - został entuzjastycznie przyjęty w wielu krajach.

Na naszych oczach następuje przewartościowanie historii II wojny światowej. Nie ma w tym nic dziwnego: Niemcy od lat prowadzą agresywną politykę historyczną mającą na celu zatarcie odpowiedzialności ich państwa za zbrodnie. Tymczasem w Polsce najchętniej przypominane są przestępstwa dokonywane podczas wojny przez Polaków, potępiane i w miarę możliwości karane przez polskie władze podziemne. Zaangażowanie w ten proceder sporej grupy polskich historyków i publicystów, z lubością tłumaczonych na niemiecki i angielski, ułatwia relatywizację winy Niemców.

Na końcu tej drogi pozostanie nam - odpowiedzialnym za wywołanie wojny, Holokaust i zniszczenie Niemiec - tylko rozpaczliwy okrzyk Bogusława Łysego: „Przebacz mi, Brunhildo!”

Maciej Białecki
Wspólnota Samorządowa
maciej@bialecki.net.pl
www.bialecki.net.pl