Białołęcka karuzela

Kryzys inwestycyjny w Białołęce

Jakże trafny okazał się nagłówek pisanych przeze mnie felietonów. Białołęcka karuzela zatoczyła koło. Po trzech latach bezprawnego sprawowania władzy reprezentantów radnych klubu Platformy Obywatelskiej okazuje się, że wszystkie głośno odtrąbione sukcesy były tylko marketingowymi sztuczkami, a budżet dzielnicy urealnił się na poziomie circa 60 milionów złotych mniejszym niż ogłaszano. Oznacza to całkowitą klęskę planów rozwoju dzielnicy, które i tak ledwo nadążają za deweloperską ofensywą wynikającą z wielokrotnie przeze mnie podnoszonego problemu układu polityczno-biznesowego. Jego symbolem stali się radni Waldemar Roszak i Zbigniew Madziar zatrudnieni u dewelopera, a szefujący komisji inwestycji i zagospodarowania przestrzennego. Problem oczywiście jest znacznie szerszy, a to tylko wierzchołek góry lodowej. Jeszcze dwa lata temu była szansa na naprawę sytuacji i odsunięcie uwikłanych radnych od wpływu na dzielnicę. Niestety, w kluczowym momencie białołęcki układ polityczno-biznesowy otrzymał potężne wsparcie od radnych IMB, którzy dzisiaj już nawet mogą pochwalić się własnym reprezentantem, Marcinem Adamkiewiczem, w zarządzie komisarycznym narzuconym Białołęce przez Prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz. Opłacało się, są u władzy. Tylko co z tego wynika dla dzielnicy? Dziś widzimy, że samorządowcy, których od początku kadencji próbujemy odsunąć od władzy, nie sprawdzili się. W dzielnicy doszło do zapaści inwestycyjnej, a odpowiedzialni za chaos rozpaczliwie szukają winnych. Dostało się nawet burmistrzowi Janowi Mackiewiczowi, który nigdy nie miał wpływu na sprawy dzielnicy, bo nigdy nie otrzymał od Prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz stosownych upoważnień. Dlaczego? Upoważnienia do zarządzania dzielnicą od początku kadencji znajdują się w rękach przedstawicieli Platformy Obywatelskiej, a konkretnie Pani Ilony Soja-Kozłowskiej, obecnie sprawującej funkcję komisarza dzielnicy Białołęka. Chcąc nie chcąc stała się niechlubnym symbolem pazerności lokalnych włodarzy oraz braku poszanowania prawa. Przypomnę, że podsumowując miniony rok Pani Ilona odcinała się od sporów kompetencyjnych w dzielnicy tłumacząc, że koncentruje się na inwestycjach.

Dziś już wiemy, że nie udało się przygotować żadnej z 5 placówek oświatowych oraz planowanych na Białołęce dróg, a Pani komisarz Ilona Soja-Kozłowska zrzuca winę na wykonawców. Setki dzieci nie zaczęły w tym roku edukacji w placówkach, do których zostały zapisane przez rodziców. A postęp wykonania prac jednej z placówek na poziomie 50% nie nastraja optymistycznie. Jak to się stało, skoro Białołęka ponoć dysponowała najwyższym budżetem 123,6 mln zł w historii tej dzielnicy? Osoby odpowiedzialne za realizację budżetu nie poradziły sobie z tym zadaniem. I nikczemnym jest zrzucanie odpowiedzialności za kryzys na burmistrza Jana Mackiewicza, bo ten nigdy nie otrzymał stosownych upoważnień i pełnomocnictw do reprezentowania dzielnicy. Te zawsze były w rękach osób reprezentujących klub radnych Platformy Obywatelskiej i ich koalicjantów. Zadowoleni za to mogą być deweloperzy. Miesiąc temu dowiedzieliśmy się, na jakiej płaszczyźnie radni PO, IMB i Filip Pelc odnieśli jednak spektakularny sukces. Udało się na czas wydać zgodę dla dewelopera Dom Development na wycięcie 700 drzew bez zapewnienia nasadzeń zastępczych. Powstanie nowe osiedle. Tutaj się udało. Dlaczego? Obecny układ polityczno-biznesowy radnych PO, IMB i Filipa Pelca ma się dobrze. A na drogi i przedszkola mieszkańcy Białołęki poczekają kolejne lata.

Łukasz Oprawski
były zastępca burmistrza
Dzielnicy Białołęka
Prawo i Sprawiedliwość