Społeczny obserwator

Budżet partycypacyjny nie gryzie

Do tej pory o budżecie partycypacyjnym pisałem albo w czerwcu (gdy odbywa się głosowanie na projekty mieszkańców), albo w sierpniu (podsumowując w pierwszym numerze „powakacyjnym” daną edycję BP). Tym razem zrobię od tej reguły odstępstwo, poświęcając budżetowi partycypacyjnemu ostatni felieton w kończącym się roku kalendarzowym. Z dwóch powodów. Pierwszy, dość prozaiczny – z początkiem grudnia wystartowała kolejna, piąta edycja BP. Do 22 stycznia 2018 r. mieszkańcy mogą zgłaszać rozmaite projekty dotyczące najrozmaitszych sfer funkcjonowania miasta: poprawy przestrzeni, bezpieczeństwa, śmieci, inicjatyw kulturalnych i społecznych itp. Podobnie jak w minionym roku, również w tym mamy do dyspozycji 3 mln zł – 1 mln na projekty ogólnodzielnicowe i po 1 mln zł na projekty składane w obszarze 1 (Nowa Praga z Pelcowizną) lub 2 (Stara Praga, Szmulowizna, Michałów). Prócz projektodawcy pod danym projektem musi podpisać się minimum 30 osób – istotnym novum dla tej edycji jest wprowadzenie wymogu zamieszkiwania co najmniej 15 osób popierających na obszarze, którego projekt ma dotyczyć. Ze swojej strony zapraszam na 13 stycznia (sobota) do urzędu dzielnicy na maraton pisania projektów do BP – Państwa pomysły będzie można wtedy na miejscu skonsultować z urzędnikami z odpowiednich jednostek.

Drugi powód, dla którego właśnie teraz piszę o budżecie partycypacyjnym, związany jest z pewnym niepokojącym zjawiskiem, które może część z Państwa nastawić do idei obywatelskiej partycypacji co najmniej nieufnie. Pewnym symbolem jest tutaj wybudowana na skwerze Szymanowskiego altana, która pierwotnie miała być zgodnie z zamierzeniami autorów projektu publicznym pokojem, pawilonem służącym mieszkańcom do realizacji różnych aktywności o każdej porze roku. Miała, bo w wyniku jednostronnej decyzji urzędników na etapie realizacji zwycięskiego projektu (w 3. edycji BP na ten projekt zagłosowało prawie 430 mieszkańców) zrezygnowano z kluczowego elementu, tj. przeprowadzenia z mieszkańcami warsztatu projektowego, pozwalającego zaprojektować „pokój” i jego wyposażenie. Niby nic wielkiego, ale zamiast mieszkańcom, decyzję o tym, jak „pokój” będzie wyglądał, pozostawiono wybranemu przez urząd architektowi. Efekt widzimy na co dzień. Piszę o tym, by zwrócić Państwa uwagę na pewne niuanse, które w głosie powszechnego oburzenia i podejrzeń o „marnotrawienie” publicznych środków mogą zostać pominięte.

Budżet partycypacyjny to szkoła, szkoła obywatelskiego gospodarowania i troski mieszkańców o to co dzieje się w danej gminie. Ale pamiętajmy, że decydujemy zaledwie o 1% środków w budżecie. O pozostałych 99% decyduje zarząd, radni i urzędnicy. Warto o tym pamiętać przy ewentualnym rozliczaniu, szczególnie projektodawców, którzy po zakończeniu głosowania nie mają w praktyce wpływu na to, co dalej dzieje się z projektem.

Uczmy się na błędach, ale też bierzmy sprawy w swoje ręce. Budżet partycypacyjny jest póki co jednym z nielicznym narzędzi, które nam na to pozwalają. Nie bójmy się z niego korzystać!

Krzysztof Michalski
Praskie Stowarzyszenie
Mieszkańców „Michałów”
stowarzyszenie.michalow@gmail.com


Ps. korzystając z okazji życzę Szanownym Czytelnikom spokojnych, rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia i wszelkiej pomyślności w 2018 roku.