O bibliotece i nie tylko

Z Andrzejem Półrolniczakiem, prezesem Zarządu RSM Praga rozmawia Krzysztof Michalski

Panie prezesie, naszą rozmowę o bibliotece przy Kijowskiej chciałbym zacząć od prowokacyjnego pytania. Czy w dobie spadającego czytelnictwa – mówi się, że tylko ok. 30 proc. Polaków czyta regularnie – biblioteka na osiedlu Kijowska jest dziś w ogóle potrzebna? Zwłaszcza, że w pobliżu, przy Ząbkowskiej, czy Radzymińskiej, są punkty biblioteczne.

To, że czytelnictwo spada, tylko potwierdza, że mocniej należy zadbać, by mieszkańcy zachowali dostęp do książek. Żeby w sposób łatwy i prosty mogli dotrzeć do księgozbiorów. Czy na Pradze jest za dużo bibliotek? To są duże osiedla. Na Szmulowiźnie mieszka kilkanaście tysięcy osób, w dużej części to członkowie RSM. Myślę, że trzy biblioteki w tym rejonie, to dobre rozwiązanie. Osiedle powstało w l. 70. XX w. Wielu mieszkańców, to osoby starsze. Wśród tej grupy wiekowej poziom czytelnictwa nie jest wcale niski. Biblioteka przy Kijowskiej 11 działała ponad 40 lat, mieszkańcy byli do niej przyzwyczajeni, ta biblioteka miała wielu aktywnych czytelników. Z chwilą, gdy została zlikwidowana na początku 2016 r., to właśnie mieszkańcy się o nią upomnieli, śląc pisma do urzędu dzielnicy i protestując. To najlepszy dowód na to, że ten punkt był potrzebny. Co więcej, teraz, gdy po dłuższych staraniach powrót biblioteki jest niemal przesądzony, mieszkańcy interesują się, dzwonią i pytają, kiedy dokładnie biblioteka wróci. Licznie uczestniczyli też w warsztacie projektowym.

Skoro biblioteka towarzyszyła mieszkańcom osiedla od jego początków, dlaczego w 2016 r. nie dało się jej uratować? Czy jest tak, co powtarzali na sesjach i spotkaniach komisji rady przedstawiciele ówczesnego zarządu dzielnicy zdominowanego przez Praską Wspólnotę Samorządową/Kocham Pragę, że RSM żądała zbyt wysokich stawek czynszu i trzeba było bibliotekę z zasobu spółdzielni wyprowadzić?

Ja się z tym nie zgadzam. Biblioteka zgłosiła na jesieni 2015 r. chęć wypowiedzenia umowy, argumentując to zbyt wysokimi stawkami czynszu. My, żeby utrzymać biblioteki – tę przy Kijowskiej oraz drugą przy ul. Radzymińskiej 50 - zaproponowaliśmy bardzo wysokie obniżenie kosztów, blisko 40 procent stawki najmu za obydwa lokale, do wysokości znacznie niższej niż w przypadku stawek komercyjnych obowiązujących na tym terenie. Zrobiliśmy tak, bo uznaliśmy, że biblioteki w obu tych punktach powinny działać i służyć nie tylko mieszkańcom RSM, ale i wszystkim osobom mieszkającym na Szmulkach. Uważam, że to był szczodry gest z naszej strony. Mało tego, jeśli dobrze pamiętam, nasze propozycje zostały zaakceptowane przez dyrekcję biblioteki. Dopiero później dostaliśmy informację o wycofaniu się z tych uzgodnień i likwidacji biblioteki na Kijowskiej. Myślę, że pojawiło się wtedy nieprzychylne stanowisko - dla mnie i dla mieszkańców niezrozumiałe - by biblioteka na Kijowskiej przestała działać. Zwłaszcza, że to był element tradycji tego osiedla, tego budynku.

Jeśli dobrze zrozumiałem pana wypowiedź, był taki moment, że dyrekcja biblioteki zaakceptowała wasze stawki i można było przypuszczać, że biblioteka na Kijowskiej pozostanie?

Tak, w grudniu 2015 r. nasza administracja prowadziła negocjacje z dyrekcją biblioteki. Doszło wtedy do uzgodnień i kierownictwo biblioteki wstępnie zaakceptowała nasze stawki, tj. obniżkę blisko 40 procent. Co warto podkreślić, zaproponowana przez nas obniżka czynszu dotyczyła nie tylko Kijowskiej, ale i drugiej placówki, na Radzymińskiej 50. Później dyrekcja biblioteki wycofała się z tych uzgodnień, stwierdzając, że zaproponowane stawki są zbyt wysokie.

Czy przenieśliście państwo spór na poziom miasta?

Pisaliśmy w tej sprawie do rady dzielnicy Praga Północ, bo to znajduje się w jej gestii. Przedstawiliśmy szczegóły negocjacji cenowych, podkreślając przyznany upust cenowy za najem. Mimo to podjęta została decyzja o likwidacji biblioteki.

Ta odmowa dotyczyła tylko Kijowskiej? Bo na jednej z komisji rady padały głosy o wyprowadzce z zasobu RSM również placówki przy Radzymińskiej?

Podobno były takie wypowiedzi, ale oficjalnie takie sygnały do nas nie dotarły. Biblioteka na Radzymińskiej cały czas funkcjonuje. liczyliśmy, że biblioteka wróci na Kijowską. Owszem wystawiliśmy lokal do przetargu, ale tylko na najem krótkoterminowy. jesienią 2017 r. rozpoczęły się rozmowy o powrocie biblioteki.

Byli państwo zdecydowani, żeby bibliotekę przywrócić, czy raczej na tę decyzję wpływ miała presja ze strony mieszkańców, organizacji pozarządowych i radnych?

Nam bardzo zależało, by biblioteka wróciła. Mieliśmy wsparcie mieszkańców, którzy pisali do urzędu dzielnicy, wnioskowali o konsultacje społeczne dotyczące funkcjonowania biblioteki. Wspierała nas też część radnych, szczególnie Pani Hanna Jarzębska i Pan Ryszard Kędzierski. Duże znaczenie miała również zmiana w składzie Zarządu Dzielnicy i wejście do niego wiceburmistrza Zbigniewa Cierpisza, który odpowiada za sprawy społeczne, kulturalne i oświatę. Dzięki wspólnym wysiłkom mieszkańców, części radnych i częściowo zmienionego zarządu dzielnicy, udało się wrócić do rozmów na temat przywrócenia biblioteki przy Kijowskiej.

Wracając do kwestii powrotu biblioteki. Czy formalne decyzje już zapadły?

Tak, prace ruszyły. W grudniu ub. roku odbyło się spotkanie warsztatowe dla mieszkańców z udziałem przedstawicieli rady i zarządu dzielnicy oraz RSM. Byli też pracownicy biblioteki i projektanci ASP. Omawiano wygląd biblioteki oraz pełnione przez nią funkcje. Chcemy, by ta biblioteka wyszła poza tradycyjne ramy miejsca, w którym tylko wypożycza się książki, ale by nastąpiło rozwinięcie tych funkcji. Żeby była tutaj czytelnia, by mieszkańcy w wygodnych warunkach mogli na miejscu czytać, żeby odbywały się spotkania z pisarzami. By użytkownicy zyskali dostęp do internetu. Chcemy by były na miejscu komputery. Mało tego, planujemy wyposażenie placówki w kącik zabaw dla dzieci oraz ekspres do kawy i czajnik, z którego będą mogli korzystać czytelnicy. Ma to więc być nie tyle biblioteka, co raczej klubokawiarnia. Mamy plan aby w słoneczne dni przed biblioteką ustawiać leżaki dla czytelników. Ma też być kącik poświęcony historii RSM. Biblioteka jest wtopiona w nasze osiedle, a ponadto zeszliśmy mocno z ceny i to będzie taka mała gratyfikacja dla spółdzielni. Chcemy pokazać, co robiliśmy jako spółdzielnia przez 50 lat i co robimy obecnie.

Rozumiem, że decyzja o powrocie już zapadła, natomiast umowa nie została jeszcze podpisana?

Umowa jest w trakcie procedowania. Będzie obowiązywać prawdopodobnie przez trzy lata, bo miasto standardowo zawiera umowy na taki okres. Mamy nadzieję, że później będzie przedłużona.

Kończąc wątek czytelniczy chciałbym zapytać o odbywające się na osiedlu, siłami organizacji pozarządowych, akcje dystrybucji książek wśród mieszkańców. Pojawił się swego czasu pomysł, by stworzyć bibliotekę plenerową. Czy są państwo skłonni poprzeć taką inicjatywę?

Oczywiście, jesteśmy otwarci na takie działania. Myślę, że dobrym punktem może być przejście dla pieszych pod „jamnikiem”, na wprost Dworca Wschodniego, a drugi taki punkt mógłby powstać w innej części osiedla, np. w przejściu w bramie budynku Białostocka 7. A można także stworzyć taki punkt wymiany książek w klubie „Kuźnia” lub w nowej-starej bibliotece?


Chciałbym teraz zapytać o murale, które jesienią pojawiły się na Pradze, na dwóch budynkach RSM. Skąd pomysł na takie działania?


Spółdzielnia to organizm, który żyje. Realizujemy wiele inicjatyw edukacyjnych, organizujemy zajęcia dla dzieci w naszych klubach. Dbamy o osiedla, ich estetykę. Pomyśleliśmy jednak, że warto byłoby się pochwalić czymś nietypowym, co posiadamy w przestrzeni miejskiej. A takim czymś jest właśnie najdłuższy w linii prostej budynek w Warszawie, czyli „jamnik” przy Kijowskiej 11. Postanowiliśmy go przybliżyć mieszkańcom, stąd pomysł na mural z jamnikiem, dziś tak naprawdę symbolem naszej spółdzielni. Spodobał się mieszkańcom, więc postanowiliśmy namalować kolejny, na Floriańskiej 14, naprzeciw wybiegu dla misiów. Zastosowaliśmy przy tym grę słów „WidziMIsię Praga” – jako dzielnica – a obok są misie, na które codziennie patrzą mieszkańcy naszego bloku.

Czy w planach macie Państwo kolejne murale?

Mamy pomysły na kolejne murale, ale nie mogę jeszcze zdradzić szczegółów. Chcemy by było sprawiedliwie. By prócz Pragi, murale pojawiły się też na Targówku i na Tarchominie. Pozwolę sobie jeszcze na dygresję odnośnie Floriańskiej 14. To jeden z naszych najciekawszych i zarazem starszych budynków, odnowiony, z cegłą klinkierową na elewacji. W parterze działa słynny bar mleczny „Rusałka”. Ceny jakie pobieramy za najem od baru mlecznego są zdecydowanie poniżej cen komercyjnych w tej części Pragi. Nie podnosimy ich jednak, bo wiemy, że prowadzenie baru mlecznego to działalność, gdzie zysk jest niewielki, a przy tym zależy nam, by mieszkańcy mieli dostęp do tańszych posiłków.

Zatem nie tylko zysk, ale i funkcje społeczno- i kulturotwórcze?

Tak, zależy nam by mieszkańcy Pragi dobrze się czuli w miejscu swojego zamieszkania, a bary mleczne to raz, tradycja, a dwa, nie wszystkich stać na drogie restauracje. Poza tym, można tam naprawdę smacznie zjeść. Naszym zadaniem jest dbanie nie tylko o komercję, zysk, ale też pilnujemy, by takie miejsca mogły nadal funkcjonować i służyć mieszkańcom.

Niedługo będziecie mieć w zasobach drugi bar mleczny, przy Kijowskiej?

Tak, wkrótce powinien zostać otwarty bar mleczny w „jamniku”. Na razie trwa remont lokalu.

Skoro już mówimy o historii, to chciałbym jeszcze zapytać o wystawę plenerową na „jamniku”. Skąd pomysł na tę inicjatywę?

Niedawno obchodziliśmy 45-lecie. Z tej okazji odtwarzaliśmy historię RSM. Przeglądaliśmy nasze archiwa, dostaliśmy też sporo zdjęć od mieszkańców. Część z nich umieściliśmy w specjalnym albumie. Ale uznaliśmy, że chociaż kilka z nich warto pokazać mieszkańcom i osobom przyjezdnym, które przemieszczają się wzdłuż „jamnika”. Pomysł został dobrze przyjęty przez naszych mieszkańców, a już szczególnie ciepło przez te osoby, które na zdjęciach rozpoznawały swoich bliskich. Myślimy, by tę wystawę rozwinąć w przyszłości, niebawem będziemy obchodzić 50 lat.

Czy nie jest jednak trochę tak, że ten projekt ma na celu pokazanie, że spółdzielnia działa i jest liczącym się graczem na rynku deweloperskim?

Tak, chcemy pokazać, że spółdzielnia żyje. Że to nie tylko historia, ale i współczesne, nowe inwestycje. To nie tylko remonty i konserwacja, ale i budowa nowych mieszkań. Chcemy pokazać, że na tym skomercjalizowanym, zdominowanym przez prywatnych deweloperów rynku, część mieszkań budują również spółdzielnie.

Dziękuję za rozmowę

Krzysztof Michalski

Podczas rozmowy obecni byli również Hanna Jarzębska, długoletnia przewodnicząca Rady Nadzorczej RSM Praga, radna dzielnicy oraz Robert Gałązka, kierownik osiedla Kijowska.