Społeczny obserwator

Mieć zabytek na Pradze to wstyd?

Jednym z pierwszym skojarzeń, jakie przychodzą na myśl, gdy mówimy o Pradze Północ, są zabytki – kościelne, komunalne, czy prywatne. Łączy je autentyzm w formie i wykonaniu, a dzieli stan zachowania. Te w rękach kościoła trzymają się nieźle, coraz lepiej zaczynają wyglądać zabytki komunalne, szczególnie dzięki remontom realizowanym w ramach programu rewitalizacji. Dość dobrze zachowane są również zabytki, które znajdują się w prywatnych rękach. Choć, niestety, nie wszystkie. Można wręcz przypuszczać, że dla wielu właścicieli fakt posiadania obiektu zabytkowego to powód do wstydu. A może nie o wstyd chodzi, ale raczej o balast i chęć pozbycia się problemu?

Do takich wniosków skłania stan dwóch zabytkowych budynków mieszkalnych na terenie Szmulek. Łączy je wiele – jeden wciąż stoi przy Radzymińskiej 49, drugi kilkadziesiąt metrów dalej, przy Łomżyńskiej 8. Obydwa kiedyś musiały tętnić życiem – w jednym przez kilkadziesiąt lat działał jeden z najsłynniejszych zakładów fotograficznych na prawym brzegu, w drugim do lat 50. ubiegłego stulecia prężnie funkcjonowała apteka. Jeden i drugi zabytek są w fatalnym stanie, w obu przypadkach stanowią własność prywatną – przez wiele lat zarządzało nimi miasto, po 1989 r. odzyskali je dawni właściciele lub ich następcy. W przypadku obu zabytków właściciele nie ukrywają, że ochrona konserwatorska w postaci wpisów do rejestru zabytków i gminnej ewidencji zabytków, to inwestycyjna przeszkoda, a nie powód do dumy. Świadczą o tym podejmowane przez właścicieli próby wykreślenia obiektów z rejestru i GEZ. Nieremontowane obiekty giną – „dworek” przy Radzymińskiej, czyli najstarszy, pochodzący z połowy XIX w., zachowany budynek na Szmulkach, z początkiem lutego br. prawie się zawalił i trzyma na słowo honoru, kamienica przy £omżyńskiej, mimo solidnych zabezpieczeń, została niedawno otworzona przez nieznanych sprawców i oddana na pastwę bezdomnych. Gdy zabytkowych budynków już nie będzie, właścicielom łatwiej będzie zagospodarować puste działki. Błędne koło się zamyka…

Smutny jest obraz braku zainteresowania właścicieli zabytkami, które znalazły się w ich posiadaniu oraz urzędniczej niemocy i chaosu kompetencyjnego, uniemożliwiających ocalenie reliktów zabudowy dawnej Pragi. Taka jest, niestety, rzeczywistość w mieście, w którym ze względu na niewyobrażalną skalę zniszczeń z czasów II wojny światowej, każdą starą cegłę winno się traktować jak najcenniejszą relikwię. Taki sposób patrzenia mają chyba jednak tylko społecznicy i niektórzy mieszkańcy. Właściciele i urzędnicy już niekoniecznie. A szkoda, bo gdyby połączyli siły, by ułatwić tym pierwszym pozyskanie środków na remont, można byłoby nadać zabytkom drugie życie i przy okazji na tym zarobić. Przykłady z całego świata pokazują, że mieszkania czy lokale usługowe w wyremontowanych obiektach zabytkowych rozchodzą się na pniu…

Krzysztof Michalski
Praskie Stowarzyszenie
Mieszkańców „Michałów”
Napisz do autora:
stowarzyszenie.michalow@gmail.com