Kolejny zamach na Kanał Żerański

Chyba jakaś klątwa ciąży nad Kanałem Żerańskim: nie dość, że ulokowano nad nim firmy przerabiające śmieci, później wycięto 5 tysięcy drzew pod budowę gazociągu, to teraz jeszcze planuje się go zabudować blokami.

O Kanale Żerańskim pisaliśmy wielokrotnie: najpierw w związku z uciążliwą działalnością firm gospodarujących odpadami, ulokowanych nad Kanałem po zachodniej stronie ulicy Modlińskiej, później w związku z planowanym przeprowadzeniem gazociągu wysokiego ciśnienia z Rembelszczyzny do modernizującej się Elektrociepłowni Żerań, przez najbardziej cenne przyrodniczo tereny, położone na północnym brzegu Kanału, po wschodniej stronie ulicy Modlińskiej.

Przypomnijmy tylko, że na nic się nie zdały protesty mieszkańców Białołęki przeciwko wycince 1800 (początkowo) drzew, rosnących na trasie gazociągu, bo inwestycja ma być budowana w trybie specustawy, a jej wykonawca, spółka Gaz-System, otrzymawszy pozwolenie na budowę od Wojewody Mazowieckiego, wycofała się z umowy z miastem o zagospodarowaniu zdewastowanego budową terenu. W efekcie, w lutym tego roku, wycięto ok. 5000 drzew rosnących na brzegu Kanału Żerańskiego, niszcząc jedną z ostatnich w tej części dzielnicy enklawę zieleni.

Jakby tego wszystkiego było mało, obecnie przyszła kolej na przeciwległy, południowy brzeg Kanału, czyli Port Źerański. Otóż teren portu wraz z obszarem Żerań FSO został wybrany z kilkunastu lokalizacji do pilotażowej fazy miejskiego projektu Osiedla Warszawy. Celem projektu, jak ładnie mówią urzędnicy, jest wielofunkcyjne zagospodarowanie obszarów rozwojowych miasta, poprzez skoordynowane działania. Mówiąc po prostu, na cyplach Portu Źerańskiego mają powstać osiedla mieszkaniowe.

Port Źerański to teren o powierzchni 88 ha o wyjątkowych walorach przyrodniczych. Baseny portowe rozdzielają trzy pirsy (cyple), z których część ma brzegi naturalne z gęstą zielenią. Sytuacja własnościowa portu jest dosyć skomplikowana. Większa część terenów nad Kanałem należy do miasta, ale jest też kilku prywatnych właścicieli, którzy mają co do tych terenów swoje plany i koncepcje. Część gruntów na nabrzeżu, najbliżej ul. Modlińskiej, jest w gestii Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej (RZGW), obecnie Wód Polskich, natomiast ulokowane tam liczne kluby sportowe działają, w bardzo złych zresztą warunkach, na terenach miejskich.

Pierwszy, patrząc od ul. Modlińskiej, pirs portowy (ok. 8 ha) należy jeszcze do firmy Promack, która jednak zamierza sprzedać go spółce Okam, mającej w planach budowę na tym terenie ok. 700 mieszkań. Trzeci pirs, położony w północno-wschodniej części portu (4 ha), jest własnością firmy Ghelamco, która również planuje w tym miejscu osiedle na 650-700 mieszkań. Pirs położony centralnie, z basenami portowymi po obu stronach, ze sztucznymi wyspami siedliskowymi dla ptaków objętych ochroną, należy do miasta. Pozostałe tereny miejskie otaczają prywatne działki i ciągną się wzdłuż linii kolejowej i terenów PKP. Tu znajduje się wielka stacja przeładunkowa kruszywa oraz kontenerów, a także odbywa się formowanie składów towarowych. PKP nie zamierza zrezygnować z tych funkcji ani przenosić ich w nowe miejsce.

Projekt Osiedla Warszawy ma być tworzony w oparciu o dialog między miastem, właścicielami działek i stroną społeczną. Proces dialogu rozpoczęły trójstronne warsztaty, po których nastąpił etap otwartych konsultacji społecznych. Pierwsze spotkanie konsultacyjne odbyło się 17 marca w Urzędzie Dzielnicy Białołęka. Podczas spotkania, na którym obecni byli przedstawiciele Biura Architektury i Planowania Przestrzennego stołecznego ratusza, zaprezentowana została robocza makieta Portu Źerańskiego oraz cztery warianty zagospodarowania tego terenu, od minimalistycznej, akceptowanej przez społeczników i niedopuszczającej żadnej zabudowy, poza funkcjami publicznymi, rekreacyjnymi i sportowymi, po opcję maksymalistyczną, zakładającą prawie całkowitą zabudowę, gdzie zielony miałby pozostać tylko cypel miejski.

Podsumowanie konsultacji, w ramach których odbyły się jeszcze dwa spotkania, i publikacja specjalnego raportu ma nastąpić pod koniec kwietnia, ale już teraz wiadomo, że mieszkańcy Białołęki nie chcą nowych osiedli wznoszonych kosztem zieleni.

- W tej okolicy mamy już dosyć osiedli mieszkaniowych; to, czego nam brakuje, to tereny rekreacyjne i usługi publiczne – twierdzili uczestnicy spotkania w białołęckim ratuszu. – Ciekawe, jak matki z dziećmi docierać będą do przedszkola czy szkoły po drugiej stronie ul. Modlińskiej. Poza tym Port Źerański to jedyne miejsce w Warszawie, gdzie można urządzić bazę wodniacką z prawdziwego zdarzenia: z torem wioślarskim i przystań żeglarską. To miejsce na sport, a nie na kolejne mieszkania.

Rzeczywiście, w rejonie ulicy Kowalczyka rozbudowuje się obecnie kompleks osiedli z setkami mieszkań, a jedyną strukturą społeczną jest żłobek, nie ma przedszkola ani szkoły podstawowej, nie mówiąc już o placówkach kultury czy rekreacji. Nie można myśleć o dalszej zabudowie mieszkaniowej bez zadbania o infrastrukturę i środowisko naturalne.

Wartość przyrodnicza Portu Źerańskiego i brzegów Kanału jest nie do przecenienia. To fabryka tlenu dla zatrutej spalinami milionów aut przejeżdżających codziennie Mostem Grota i Trasą Toruńską Białołęki. To miejsce zostało już wystarczająco doświadczone przez wycięcie tysięcy drzew pod gazociąg. Na nasze uwagi, że projektując zabudowanie zielonych cypli, pozbawia się mieszkańców Białołęki przeciwwagi dla strasznie zanieczyszczającej powietrze Trasy Toruńskiej, zdziwieni przedstawiciele Biura Architektury odpowiedzieli, że zagrożenia ze strony Trasy Toruńskiej są wyekranowane zabudową wielkopowierzchniową supermarketu Auchan i że w projekcie skupiono się na uciążliwości, i to głównie hałasowej, ulicy Modlińskiej. To nie jedyna kwestia, dowodząca, że ochrona środowiska zajmuje mało miejsca w projekcie Osiedla Warszawy.

Mateusz Senko ze stowarzyszenia „Ocalmy tereny nad Kanałem Źerańskim” zwrócił uwagę, że grunt cypla, którego właścicielem jest firma Ghelamco, jest skażony składowanymi tam przez 50 lat setkami ton złomu i innych odpadów, więc zbudowanie tam osiedla, czy jakiekolwiek zagospodarowanie tych terenów powinno być poprzedzone długotrwałym procesem rekultywacji. Firma Ghelamco zamiast roztaczać świetlane wizje mieszkań nad wodą powinna poinformować mieszkańców, jak naprawdę wygląda sytuacja.

Na razie firma Ghelamco nie ma dostępu do drogi publicznej. Jednak postępowanie sądowe jest w toku.
- Po trzech latach prawdopodobnie wygrają i będą mieli dostęp do tej drogi – mówi wiceburmistrz Marcin Adamkiewicz. – A wtedy będziemy musieli wydać im warunki zabudowy. Jedyna droga, aby do tego nie dopuścić jest taka, że miasto powinno odkupić te tereny – dodaje.

Sęk w tym, że miasto też chce mieć w tym rejonie swój zasób mieszkaniowy. Dlatego w rekordowym tempie dąży do zmiany studium uwarunkowań i zagospodarowania terenu nad Kanałem Źerańskim. Piękne słowa o tworzeniu wielofunkcyjnych osiedli gwarantujących wysoki standard życia mieszkańców oraz zrównoważony rozwój miasta, to tylko przykrywka. Wiele wskazuje na to, że głównym kryterium jest maksymalizacja zabudowy, a nie jakieś tam dobro mieszkańców. A przecież to miasto, jako właściciel większej części gruntów, powinien wyznaczać kierunki rozwoju tych terenów na bazie realnych potrzeb mieszkańców.

Białołęka była jeszcze niedawno uważana za zieloną dzielnicę, a tymczasem pod względem liczby i powierzchni urządzonych terenów zieleni wypada na tle innych dzielnic bardzo źle. Co gorsza, jak przekonuje Mateusz Senko, obecnie nie ma ich już praktycznie gdzie tworzyć, bo większość terenów została przeznaczona pod zabudowę, a obowiązujące plany miejscowe w żaden sposób nie zabezpieczają istniejącej jeszcze zieleni. Osiedla na cyplach Portu Źerańskiego to zły pomysł. Kanał i Port Źerański są zbyt wartościowe, żeby je po prostu zabudować.

Joanna Kiwilszo