Białołęcka karuzela

Tylko Platforma! ... i deweloperzy

Od początku kadencji na Białołęce rządzi Platforma Obywatelska. Wymagało to nie lada zabiegów politycznych, jak sfałszowanie wyniku wyborów samorządowych, niedopuszczenie do działania legalnie wybranego zarządu i przewodniczącego rady niezwiązanych z układem, przekupienie mniej oddanych idei działalności społecznej lokalnych działaczy, jak IMB Piotra Basińskiego, po groźby karalne wysyłane sms’ami do wrogów jedynej słusznej grupy ludzi w ich mniemaniu namaszczonej do sprawowania władzy w dzielnicy. Zabiegi te przyniosły pożądany skutek. Ekipa słynąca z traktowania dzielnicy jako swojego prywatnego folwarku i ze służalczego podejścia do deweloperów, którzy odwdzięczali się zatrudnianiem wskazanych radnych PO na ciepłych posadach, dalej jest u sterów władzy. Jeszcze do niedawna ich głównym celem było dawanie odporu znienawidzonej opozycji PiS i RdB. Rządząca koalicja poświęciła na to całe 3 lata kadencji, w efekcie czego budżet dla Białołęki został zrealizowany na skandalicznie niskim poziomie. Większość inwestycji nie tylko nie została zakończona zgodnie z zakładanym harmonogramem ale... w ogóle się nie rozpoczęła! Widać, że obecna koalicja rządząca nie nadaje się nawet do administrowania dzielnicą, a co tu dopiero mówić o wielkich planach rozwoju dzielnicy. Ostatnio poczuli się jeszcze bardziej komfortowo, bo na sesji trwającej do 4:00 w nocy, bez udziału opozycji, obsadzili kolejne kluczowe stanowiska i sparaliżowali prace komisji, odpowiadających za merytoryczną pracę w dzielnicy. Efekty takich działań zobaczyliśmy szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał. 23 kwietnia na posiedzeniu zespołu ds. budżetu partycypacyjnego, gdzie mieszkańcy występowali o pozytywną weryfikację projektu, zakładającego utworzenie parku na Zielonej Białołęce, zarząd dzielnicy poinformował, że ma już plany związane z tą działką. Deweloperzy zacierają ręce, bo zarząd planuje działkę sprzedać. Mieszkańcy są zbulwersowani i apelują do członka zarządu dzielnicy Marcina Adamkiewicza z komisarycznego nadania prezydenta Warszawy, aby odstąpił od planów sprzedaży działki i przeznaczył ją na cele społeczne. Dzielnica na park w tym miejscu nie wyraża zgody i tłumaczy to koniecznością... realizacji celów społecznych, których prawie w ogóle nie realizuje. Na pomoc uwikłanemu w biznes z deweloperami zarządowi dzielnicy ruszyła rzeczniczka białołęckiego ratusza Marzena Gawkowska: - „Nieruchomość została wpisana do wstępnego planu sprzedaży na 2019 rok wyłącznie po to, by wykazać możliwość realizacji limitów dochodów majątkowych dla dzielnicy. Jeśli uzyskamy zgodę ze strony władz miasta stołecznego Warszawy na zmniejszenie owych limitów, działki nie trzeba będzie sprzedawać.” Czy tak faktycznie jest? Odpowiedź brzmi: NIE. Wiemy, że urzędnicy prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz mają wobec tego terenu inne plany. Sporna działka o nr 33 z obrębu 40706 docelowo ma trafić w ręce dewelopera. Mieszkańcy apelują do burmistrzów Ilony Soja-Kozłowskiej (PO), Marcina Adamkiewicza (IMB) oraz Dariusza Kacprzaka (niezalezni.org) o natychmiastowe wycofanie się z tych planów. Apelują także do nowego przewodniczącego rady Pawła Tyburca (PO) o niezwłoczne zwołanie sesji nadzwyczajnej i przyjęcie stanowiska, które będzie odpowiedzią na oczekiwania mieszkańców. Pytają kandydata na prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego (PO) czy też proponuje Warszawę nie liczącą się z mieszkańcami i wyprzedającą własny majątek. Niestety, przedwyborcza promocja PO-IMB skierowana do lokalnych deweloperów już ruszyła. Sprawdzona, dobrze naoliwiona machina ma zapewnić układowi kolejną kadencję u sterów władzy. I nie spodziewałbym się w tej sprawie zmiany stanowiska. Lokalny układ z deweloperami żyje w doskonałej symbiozie od co najmniej kilku kadencji.

Łukasz Oprawski
były zastępca burmistrza
Dzielnicy Białołęka
Fb: Warszawski PiS - Białołęka