Prosto z mostu

Frekwencja kontra samorząd

Od niedzieli trwają spekulacje: czy wybory samorządowe wygrała PO, czy PiS? Dla nieskażonego manicheizmem POPiS-u obserwatora sceny politycznej jasne jest, że wygrało PSL, utrwalając swoje poparcie w samorządach – choć w wielu miejscach tracąc pozycję na rzecz PiS.

W Warszawie PSL-u praktycznie nie ma, „tym trzecim” są więc niezależni samorządowcy, a o nich niestety można powiedzieć, że przegrali z kretesem, i to nawet jeżeli doliczy się do nich tzw. aktywistów ruchów miejskich, których od samorządowców wiele dzieli, ale łączy niechęć do partii politycznych.

Cztery lata temu kandydaci PO i PiS na prezydenta stolicy zebrali w I turze w sumie 74,9% - to dużo; nie wiem, czy nie najwięcej w Polsce. W tym roku jednak było jeszcze gorzej: POPiS zebrał aż 85% głosów (wg niedzielnego exit poll). Mimo iż pozostałych kandydatów na prezydenta było teraz więcej, procentowo zebrali znacznie mniej głosów. W 2014 r. trzeci wynik uzyskał kandydat Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej (to już historyczna nazwa komitetu wyborczego niezależnych samorządowców) Piotr Guział - 8,54% głosów. W tym roku trzecie miejsce na podium również zajął kandydat niezależny, Jan Śpiewak, lecz z trzy razy słabszym wynikiem.

Kandydatów niezależnych było teraz czworo: Jan Śpiewak, Justyna Glusman, Jacek Wojciechowicz i Sławomir Antonik. Prawdopodobnie w sumie w czwórkę nie osiągnęli wyniku Guziała sprzed 4 lat...

Dlaczego tak się stało? Zadziałały machiny partyjnej mobilizacji. Odzwierciadla to frekwencja. Cztery lata temu wyniosła w Warszawie 47,24 %. W tym roku frekwencja wg niepełnych danych Państwowej Komisji Wyborczej sięgnęła 66%. Z prostej zależności matematycznej wynika, iż wyborcza mobilizacja sympatyków PO i PiS prowadzi do procentowego spadku poparcia pozostałych kandydatów.

Nie ma więc szczególnych powodów do radości, że Polacy rzucili się do urn, wreszcie zainteresowani samorządem terytorialnym. Raczej – ich chęć uczestnictwa w wojnie PO kontra PiS stłamsiła szanse na samorządność oraz - na debatę przy okazji kampanii wyborczej. Kampania kandydatów dwóch głównych partii w Warszawie z debatą o sprawach miasta nie miała bowiem wiele wspólnego.

Pocieszać się możemy tym, że warszawiacy, zwabieni do komisji wyborczych emocjami walko PO-PiS, w wyborach do rad niższego szczebla zagłosowali znacznie bardziej samorządnie. W wielu dzielnicach komitety lokalne i znani lokalnie działacze otrzymali ogromne poparcie. Oby nowy prezydent – któremu serdecznie życzę Dobrego Rządzenia Warszawą – chciał z nimi współpracować, nie idąc w ślady swoich poprzedników, którzy częstokroć lokalną samorządność niszczyli, wyznaczając w dzielnicach partyjne zarządy komisaryczne.

Maciej Białecki
Wspólnota Samorządowa
maciej@bialecki.net.pl