Białołęcka karuzela

Nowa kadencja, stare układy

We wtorek, 13 listopada, na Białołęce odbyła się pierwsza sesja rady dzielnicy nowej kadencji. Po każdej ze stron nadzieje związane z nowym rozdaniem były ogromne. Przez moment pojawiła się nawet iskierka nadziei na odsunięcie układu dzierżącego władzę i pogrążającego Białołękę w marazmie od kilku kadencji. Sprawa ważyła się, jak to zwykle bywało, głosami tak zwanych bezpartyjnych samorządowców, którzy na Białołęce działają w dwóch lokalnych ugrupowaniach – Inicjatywie Mieszkańców Białołęki oraz Razem dla Białołęki. W poprzedniej kadencji tracącemu władzę układowi pomogło wziąć oddech  IMB, idące do władzy z hasłami odnowy dzielnicy. Dziś już wiemy, że ceną za kilka stanowisk było niewtrącanie się w najważniejsze decyzje, dotyczące dzielnicy. Te zapadały w warszawskim ratuszu, czyli tam, skąd pochodziła decyzja o ich wspólnym, komisarycznym zarządzie. W obecnej kadencji wszystko wskazuje na to, że koło ratunkowe Platformie Obywatelskiej zamierza rzucić RdB, również zdobywające głosy w wyborach pod hasłami odnowy białołęckiego samorządu. Jeszcze przed wyborami jako PiS i RdB byliśmy zgodni, że odsunięcie PO od władzy jest celem absolutnie nadrzędnym. Jednak pierwsza sesja rozwiała złudzenia. Na przewodniczącego rady powołany zostaje Piotr Jaworski (PO), na jego zastępcę Mariola Olszewska (RdB). Taki scenariusz może świadczyć tylko o jednym. Rodzi się koalicja PO-RdB. Ugrupowania pozostające w opozycji od nowej koalicji szybko dostają zimny prysznic. Choć statut przewiduje 3 miejsca w prezydium rady, to PO proponuje, żeby ilość zastępców ograniczyć do... jednego. Za pomysłem PO w radzie dzielnicy jest tylko RdB. To wystarczy. Jednomyślnym głosowaniem forsują dwuosobowe prezydium rady. W efekcie PiS oraz IMB pozostają bez żadnej reprezentacji w prezydium. Jest to oczywiste pogwałcenie podstawowych standardów demokracji, gdy większość nie okazuje najmniejszego szacunku dla mniejszości, choćby symbolicznego. I o ile nie dziwi takie podejście partii PO, to wielkim zaskoczeniem jest dla nas takie samo podejście do tej sprawy przedstawicieli ugrupowania RdB. Wygląda na to, że choć reprezentanci IMB i RdB przy każdej okazji podkreślają dzielące ich różnice, to łączy ich dużo więcej niż dzieli. Można było odłożyć prywatne animozje na bok i wprowadzić rewolucję. Dzięki bezpartyjnym samorządowcom zmieni się jedno – w koalicji z Platformą Obywatelską w tej kadencji ugrupowanie IMB zostanie zastąpione przez ugrupowanie RdB. Zmieni się dużo – dla IMB i RdB. Reszta pozostanie bez zmian.

Łukasz Oprawski
szef klubu radnych PiS na Białołęce