Białołęcka karuzela

Trasa S8 przykładem braku wyobraźni

S8 nie przebiega bezpośrednio przez naszą dzielnicę, ale dla mieszkańców Białołęki stanowi ważny element warszawskiej infrastruktury. Jest to jedna z kilku głównych arterii umożliwiających zwolennikom transportu indywidualnego dotarcie do pracy. Niestety, zwykle trasa stoi zakorkowana z powodu wypadków, które mają na niej miejsce niemal każdego dnia. To najbardziej eksploatowana droga nie tylko w Warszawie, ale i w Polsce. Jeżdżą nią warszawiacy, inni kierowcy jadący ze wschodu Polski na zachód i odwrotnie oraz tiry z kraju i zagranicy. Średnio dochodzi tam do około 900 kolizji i wypadków rocznie, a korki tworzą się na długości kilkunastu kilometrów. Według policji najczęstsze przyczyny zderzeń na S8 to nieprawidłowa zmiana pasa ruchu, niedostosowanie prędkości do warunków ruchu i zbyt mała odległość między pojazdami. Najczęściej samochody zderzają się w rejonie Żoliborza i Bródna. Dla porównania na południowej obwodnicy Warszawy dochodzi do około 100 kolizji rocznie, a do wypadków nie dochodzi tam prawie wcale. Ta drastyczna różnica powinna dawać do myślenia. Tu i tam jeżdżą przecież kierowcy o podobnych umiejętnościach, podobnymi samochodami. Skąd więc tak różny stan bezpieczeństwa obu tras? Główny problem leży w złym zaprojektowaniu odcinka trasy w półtunelowych ekranach wygłuszających, które powstały w latach 2011-2015 i okazały się... najdroższe w całej Europie. Zgodnie z zasadami dobrego projektowania ruchu drogowego, w terenie zabudowanym węzły powinny być oddalone od siebie o 3 km, a minimalnie o 1,5 km. Tymczasem na najbardziej kolizyjnym odcinku S8 te odległości nie wynoszą nawet 0,5 km. Oznacza to, że kierowcy muszą podejmować szybkie decyzje. Niestety, z powodu półtuneli, którymi obudowane są kolizyjne pasy ruchu, jakiekolwiek zmiany na tym odcinku nie są możliwe. Bo kto podejmie decyzję o rozbiórce najdroższych w Europie tuneli? Wprawny obserwator dostrzeże też wiele przykładów idiotycznych oszczędności, które trudno uzasadnić przy tak horrendalnym budżecie. Absurdem był też sam zamysł wygłuszenia trasy od szumu samochodów na odcinku, na którym zaraz po oddaniu do użytku stanął permanentny korek. Brak wyobraźni? A może przyszłościowego myślenia? Można było zrobić trasę w wykopie z możliwością rozbudowy. Ale dla ówczesnej władzy ważniejsze było skonsumowanie 900 mln zł ze środków unijnych. Na co? Na projekt, którego realizacja przynosi więcej strat niż korzyści.

Łukasz Oprawski
szef klubu radnych PiS
na Białołęce